PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 34

Julia Heybowicz (1897 - 1992), nauczycielka fizyki


Julia Heybowicz

O jej rodzinnym dworze Janiszki Przewodnik po ziemi sejneńskiej (Irena Baturowa, Wyd. Hańcza) podaje następującą informację:

"Wyodrębniony został z większych dóbr Sztabinki prawdopodobnie w czasach potopu szwedzkiego. Zmieniali się często jego właściciele, zmianom ulegały także granice, np. w r. 1734 należał do niego folwark Janiszki i wsie: Bubele, Marcinkawice, Bieżynie i Gawieniańce. Póżniej, gdy majątek przeszedł w ręce Ochotnickich, powiększył się o folwark Reszecie. Na gruntach ostatniego posesorzy założyli nowe dobra Ochotniki i do tej pory mieszkańcy mylą oba ośrodki. W XIX wieku Janiszki miał najpierw Żyżniewski, potem Aleksander Heybowicz. Od Konstantego Heybowicza nabył je przed I wojną światową Przemysław Świątecki. Jego syn, Józef, gospodarował na 44O ha, dopóki Towarzystwo Kredytowe Ziemskie nie przejęło majątku za długi. Po wojnie uległ parcelacji i dziś śladów dworu trudno się dopatrzyć".

Za udział Aleksandra Heybowicza w powstaniu listopadowym majątek Grabowo został skonfiskowany. Wówczas dziadek Julii zmuszony został do kupna mniejszego majątku - Janiszki. W akcjach antycarskich brał udział również ojciec Julii, Konstanty Heybowicz, za co otrzymał wyrok śmierci. Według rodzinnej legendy, matka wyjechała do Petesburga, do cara, aby wstawić się za synem. Prawdopodobnie wskutek tej interwencji karę śmierci zamieniono na katorgę. Niestety, matka przypłaciła ten wyjazd śmiertelnym zapaleniem płuc. Konstanty Heybowicz przebywał na Syberii ponad 20 lat, tam w latach 1870. ożenił się, lecz po niedługim czasie owdowiał. Na przełomie lat 70/80. wrócił do majątku Janiszki, którego stał się właścicielem. Ożenił się z Pauliną Weryho, spokrewnioną z rodziną Puttkamerów i z tego związku urodziło się troje dzieci. Śmierć nie ominęła i drugiej żony Konstantego, zmarła po dziesięciu latach małżeństwa na gruźlicę. Po roku 1890 ożenił się po raz trzeci.
Julia przyszła na świat w Janiszkach w sierpniu 1897r. jako jedno z dziesięciorga dzieci Konstantego Heybowicza (w tym troje przyrodnich) i matki Estelli z domu Sablińskiej.
W 1904 roku Janiszki sprzedano, a rodzina przeniosła się do Suwałk. Julia pamiętała, z jakim zaszczytem podejmowano tam powstańca, Rafała Kalinowskiego, który dzielił los z ojcem na Syberii (jemu również karę śmierci zamieniono na dziesięć lat syberyjskiej katorgi; kanonizowany przez Papieża Jana Pawła II w 1991 r.).
Rodzina kupiła dom, ale dzieci rozjechały się do szkół w inne miejsca. O matce Julii opowiadało się, że znała Józefa Piłsudskiego w Wilnie, bywała na spotkaniach towarzyskich z udziałem póżniejszego Marszałka. W czasie I wojny, już po śmierci Konstantego rodzina wyjechała do Krzemieńczuka, na Ukrainie, stamtąd Julia udała się do Rosji i w Moskwie zdała maturę. Gdy rozpoczęła studia na Uniwersytecie Warszawskim, miała ponad 20 lat. Ukończyła Wydział Fizyki i jeszcze przed II wojną światową uczyła tego przedmiotu w szkołach średnich. Najpierw w Łomży, potem w Mogielnicy i Próżanej. W Łomży przyjaźniła się z rodzicami Stefana Treugutta, słynnego historyka literatury polskiej, krytyka teatralnego, badacza romantyzmu. Była jego matką chrzestną.
II wojnę światową przeżyła w Warszawie, gdzie bracia mieli od lat dwudziestych znaną firmę budowlaną. Zajmowała się tajnym nauczaniem, intensywnie pracowała w Towarzystwie Opieki nad Więźniami " Patronat", organizacji towarzyszącej AK, sprawującej opiekę nad ludźmi uwięzionymi na Pawiaku. Bywała na Pawiaku, m. in. przygotowywała przyjęcia dla gestapowców po to, aby mieć wgląd do ich ksiąg. Uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim, w którym jako lekarz powstańczy dzielnie towarzyszyła jej rodzona siostra, Stella Kuleszyna. Straty wojenne rodziny Heybowiczów były bardzo duże: w Oświęcimiu zginął najstarszy brat, Bolesław i dwaj bratankowie - synowie Jana, który wraz z bratem Kazimierzem 6 lat spędzili w oflagu w Woldenbergu. Kuzynki Julii przeżyły Oświęcim i Ravensbrück. Ona wyszła z Powstania i razem z innymi uciekinierami przez obóz w Pruszkowie dotarła do Podkowy Leśnej, gdzie jej przyrodni brat, wybitny specjalista kolejnictwa, budowniczy kolei transsyberyjskiej, Gabriel Heybowicz był właścicielem piętra willi przy ulicy Dębowej 6. Parter tego domu należał do przemysłowca Jerzego Sawickiego. I to miejsce pod dachem brata było jej przystanią na dalsze trzydzieści lat.
Zaraz po wojnie podjęła pracę nauczycielską, zatrudniając się na bardzo krótko w podkowiańskiej szkole średniej, w liceum w Brwinowie i na zawsze (aż do emerytury) w Liceum Ogólnokształcącym w Milanówku. Dojeżdżała tam każdego ranka kolejką WKD, aby już pół godziny przed pierwszym dzwonkiem przygotowywać doświadczenia. Najbliżej związana była ze swoją siostrą, Stellą Kuleszyną, lekarką, mieszkająacą w tym samym domu. Obie utrzymywały kontakty z pp. Baniewiczami, Janem Skotnickim, malarzem, którego obraz pt. Poleszuk podarowany rodzinie Heybowiczów zdobił piętro ich podkowiańskiej willi.
Bratanica Julii, Krystyna Heybowicz-Gieros wspomina, że mieszkanie w Podkowie było miejscem rodzinnych spotkań przy stole wigilijnym. Niezamężna, bezdzietna Julia Heybowicz zapraszała do siebie wszystkie swoje siostry, kuzynki, braci.
Przyjeżdżało się na Dębową w sobotnie popołudnia w odwiedziny, na spacery. Ciocia Julcia utrzymywała bliski kontakt z całą rodziną, była bardzo serdeczną organizatorką życia rodzinnego...
Po śmierci Stelli w 1964 r. i brata Gabriela w 1969 r. dom w Podkowie przestał mieć charakter rodzinnego gniazda. W połowie lat 70. Julia przeniosła się do Warszawy i zamieszkała u Janiny Rowińskiej - przyjaciółki Marty Czarnota-Bojarskiej (lekarza wenerologa), ta z kolei była przyjaciółką Kuleszyny, z którą Julia mieszkała tyle lat w Podkowie. W tym samym mieszkaniu przy ul. Chocimskiej 35 mieszkał przed wojną - co podaje się jako ciekawostkę - Witold Gombrowicz.
Domu w Podkowie nie sprzedała do końca życia. Ofiarowała Krystynie Heybowicz-Gieros, która wspomina, jak jeszcze na emeryturze Ciocia Julcia pielęgnowała ogród: sadziła kwiaty, strzygła żywopłot. We wspomnieniach Krystyny została jako emancypantka doskonale pamiętająca o rodzinnej, dobrej, patriotycznej tradycji, gruntownie wykształcona i bez przerwy uzupełniająca swoją wiedzę. Mimo bardzo zaawansowanego wieku nie bała się jeździć samotnie na wieczorne wykłady z astronomii, którą się szczególnie interesowała.
Uczniowie, znajomi pamiętają jej charakterystyczną sylwetkę - szczupła, wysoka, z wystającymi zębami, stąd przydomek "Kobyła". "Nigdy się o to przezwisko, które stało się jej pseudonimem, nie gniewała. Zdarzały się przypadki, że rodzice chcieli rozmawiać z Panią Kobyłą, wtedy nie wyprowadzając ich z błędu z powagą mówiła: - To ja". Była jednym z nauczycieli, którzy zapewnili w latach 50. i 60. świetność liceum w Milanówku. Sumiennie przygotowywała swoich uczniów do egzaminów maturalnych i na studia. Gdy w Politechnice Warszawskiej obowiązywały egzaminy ustne, znane są zdarzenia, że jej nazwisko służyło za rekomendację. Ceniona za wiedzę, w latach stalinowskich broniła też uczniów mających kłopoty z UB. Niezwykle żywotna, "właściwie cały czas będąca w ruchu". Zapraszana przez swoją siostrę Wandę i Karola Zbyszewskich - redaktora naczelnego "Dziennika Polskiego" w Londynie, podróżowała z nimi dużo po Europie, w wyprawach tych brał także udział brat Karola, Wacław Zbyszewski - przedwojenny dyplomata, emigracyjny dziennikarz, erudyta. Odwiedzała Suwalszczyznę, do której czuła sentyment, a głównie jeździła do ukochanego Podleszczewa.
W lutym 1992 r. w wieku 95 lat została zamordowana. Pochowano ją w grobie rodzinnym na Powązkach. Jej maturzysta, Kazimierz Gierżod, rektor Akademii Muzycznej żegnał ją na cmentarzu słowami: - Skoro przy grobie pani Julii zbiera się dziś kilkadziesiąt pokoleń maturzystów, jak wielka musiała być jej siła oddziaływania?

Grażyna Zabłocka




 <– Spis treści numeru