PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 49-50

ALBUM Z PODKOWĄ


Antoni Jawornicki



Antoni Aleksander Jawornicki – to nazwisko pojawia się w historii Podkowy Leśnej u samych jej początków. Był autorem projektu urbanistycznego miasta-ogrodu, z oryginalnym półkolistym układem ulic w części północnej, z wydzielonym terenem leśnym w centrum miasta, z pasami zieleni wzdłuż torów kolejki i strumieni, z szeroką aleją wiodącą w kierunku lasu. O samym projektancie nie wiemy wiele, bo akurat jego osobą nie zainteresowano się dotąd bliżej. A szkoda, bo z zebranych przez rodzinę dokumentów i wspomnień wyłania się kolejna ciekawa osobowość, jeszcze jeden świetny fachowiec i człowiek o szerokich horyzontach i zainteresowaniach.

Architekt i urbanista, wykształcony na Politechnice Warszawskiej i w paryskiej École Speciale d`Architecture był także artystą, malował i rysował ludzi, konie, obiekty architektoniczne i scenki rodzajowe. W rodzinie zachowały się jego szkice i akwarele, które zdobią mieszkanie jego córki, Marii Magdaleny i wnuka Andrzeja Kurczewskiego. Dzięki ich uprzejmości mogłam odwiedzić dom, w którym mieszkał przed wojną i po wyzwoleniu. Zniszczony w czasie Powstania, wypalony, ocalał, a właściwie ocalały tylko mury. Zachował jednak urok dawnych przestronnych, słonecznych mieszkań, spokój i ciszę, mimo ruchliwego sąsiedztwa Trasy Łazienkowskiej.

Sąsiadem Antoniego Jawornickiego z ulicy Górnośląskiej, gdzie mieszkały rodziny profesorskie, był Karol Bertoni, minister, członek Towarzystwa Przyjaciół Miasta-Ogrodu Podkowa Leśna, właściciel pięknej willi w Zachodniej Podkowie. Czy dzięki tej znajomości powierzono panu Antoniemu zaprojektowanie układu urbanistycznego naszego miasta? A może na tę decyzję miał wpływ fakt, że pierwszym projektantem był Tadeusz Tołwiński, którego z Jawornickim łączyła dłuższa znajomość, a także wspólna praca nad planem regulacji miasta Warszawy. Tak czy inaczej, kiedy podejmował się prac nad projektem, był już postacią znaną i cenioną w środowisku.

Urodził się 1886 roku w Warszawie, po studiach na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej studiował w École Speciale d`Architecture w Paryżu, którą ukończył w 1911 roku. Po studiach pracował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, później kierował Wydziałem Urbanistyki Zarządu Miasta Warszawy. Specjalizował się w projektowaniu założeń urbanistycznych. Wśród pierwszych prac projektowych znalazła się między innymi rozbudowa Placu Saskiego i Placu Św. Floriana na Pradze. Później także rozplanowanie Placu Teatralnego i plan Czerniakowa.

Po ukończeniu studiów zagranicznych zmieniła się jego sytuacja rodzinna, w 1912 roku ożenił się z córką lekarza z Ciechanowca Leokadią Radziszewską. Był ojcem dwóch córek, z których młodsza, Maria, mieszka do dziś w dawnym rodzinnym domu przy ul. Myśliwieckiej.

Praca nad projektem urbanistycznym Podkowy stała się początkiem wieloletnich kontaktów Antoniego i jego rodziny z miastem-ogrodem. Pani Maria, zwana w rodzinie Lalą, wspomina, że często jeździła z mamą, a wcześniej z nianią do Podkowy. Mieszkałyśmy w pierwszym okresie w „Domku Lalki” przy ulicy Słowiczej, należącym do rodziny Dzierżyńskich. Wynajmował tam mieszkanie także sędzia Sądu Najwyższego pan Muśnicki. Moja siostra, Hanka, sporo starsza ode mnie, spędzała wakacje oddzielnie, ale tata w wolnych chwilach przyjeżdżał do nas. Później wynajmowaliśmy mieszkanie w „Mirandzie” u inż. Podlewskiego, w Podkowie Zachodniej. Właściciel rzadko tu bywał, miał natomiast dozorcę, który pilnował domu. „Miranda” była położona w słabo zaludnionej części miasta, w pobliżu rozciągały się piaszczyste pagórki porośnięte macierzanką i wrzosami, będące pozostałością okopów z pierwszej wojny światowej. Świetnie nadawały się na spacery i jako miejsce zabaw dla dzieci. Często spacerowałam z nianią po Podkowie, pamiętam mnóstwo dzikich kwiatów, których nigdzie przedtem i potem nie widziałam.

Miejscem często odwiedzanym przez rodzinę Jawornickich był pensjonat państwa Walkowskich przy ulicy Parkowej. Właściciele byli bardzo mili, pozwalali nam, dzieciom na różne zabawy. Pamiętam jakieś przebieranki i przedstawienia, które urządzaliśmy. W pensjonacie często bywali sławni goście, np. znana wówczas pisarka Szemplińska-Sobolewska. Ojciec miał w Podkowie wielu znajomych, których odwiedzał. Oprócz ministra Bertoniego bywaliśmy też u państwa Baniewiczów.

W pierwszym okresie prac nad planem Podkowy Antoni Jawornicki dojeżdżał z Warszawy swoim chevroletem, co zostało uwiecznione na zdjęciu, jednym z niewielu, które zachowały się po Powstaniu. Później rodzina korzystała już z kolejki WKD i była to część wakacyjnej przygody.

Projekt miasta-ogrodu, który powstał w 1925 roku, został zamówiony przez spółkę „Miasto-Ogród Podkowa Leśna”. Niestety, nie zachował się oryginał projektu, a jedynie plan miasta dołączony do folderu reklamowego Podkowy Leśnej, wydanego z myślą o jej przyszłych mieszkańcach. Projekt ten łączy elementy wcześniejszej topografii terenu (strumienie, drogi przejazdowe ) z nowymi elementami układu przestrzennego. Sieć ulic oparta została oparta o schematy układów geometrycznych. Dziesięć dzielnic tworzy teren miasta. W centrum pozostawiono duży obszar przeznaczony na park miejski, wzdłuż strumieni Jawornicki zaprojektował pasy zieleni, takież ciągi oddzielają trasę kolejki WKD od zabudowań. Plan Jawornickiego charakteryzuje się harmonią i funkcjonalnością. Niestety, nie został on konsekwentnie wprowadzony, w późniejszych latach dokonano uzupełnień i zmian.

Antoni Jawornicki zasłużył się dla rozwoju stolicy przed wojną i po jej zakończeniu. Pracował nie tylko jako urbanista, ale też jako architekt, jest autorem wielu obiektów w stolicy. W 1925 roku pracował przy rozbudowie Ratusza i regulacji Placu Teatralnego, a dwa lata później uczestniczył w konkursie na opracowanie Placu Saskiego, razem z Sachsem, za co otrzymał pierwszą nagrodę. Ojciec był człowiekiem bardzo skrytym i skromnym, niewiele wiem o jego pracy zawodowej. Nie zwierzał się nam, dzieciom, ale pamiętam, że ta nagroda była dla niego wielkim zaskoczeniem, nie mógł uwierzyć, że to możliwe – wspomina córka.

Wraz zespołem urbanistów inż. Jawornicki opracowywał później plan regulacji miasta Poznania, a w 1931 roku, również wspólnie z zespołem – projekt osiedla na Żoliborzu. Do niego należała koncepcja przebicia ul. Marszałkowskiej przez Ogród Saski do placu Żelaznej Bramy. Miał w swoim dorobku projekty pojedynczych gmachów użyteczności publicznej, m.in. szpital Przemienienia Pańskiego na Pradze, gmach IMCA przy Konopnickiej, budynek Banku Cukrownictwa przy Karowej oraz projekt dodatkowego budynku na terenie Filtrów. Współprojektował regulację wybrzeża Wisły w Warszawie i wybrzeża pod Stary Miastem. Był też autorem projektu osady letniskowej Kolumna Las nad rzeką Grabią, koło Pabianic. Brał udział w wielu konkursach m.in. na projekt molo i port w Gdyni. Jest autorem projektów pałaców w województwie łódzkim, koło Łowicza i Włocławka. Już sam wykaz prac pokazuje, że był niezwykle wszechstronny. Dodajmy, że projektował przebudowę wnętrz najelegantszych hoteli warszawskich – hotelu Bristol i Europejskiego, a także powierzono mu zaprojektowanie urządzenia wnętrz salonki Prezydenta Rzeczpospolitej. Tuż przed wojną Antoni Jaworznicki podjął pracę w Biurze Regulacji i pracował tam także w czasie okupacji.

Współpraca ze znanym rzeźbiarzem Edwardem Wittigiem zaowocowała powstaniem pomnika poświęconego lotnikom polskim. Odsłonięto go w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, 11 listopada 1919 r. Zadaniem architekta było zaprojektowanie cokołu oraz otoczenia pomnika. Fakt, że wybrano właśnie Jawornickiego jest dowodem, jak bardzo był wówczas znany i ceniony. Tak zresztą o nim napisano w okazałej księdze wydanej dla upamiętnienia polskich lotników oraz twórców pomnika. Znalazła się w niej fotografia zarówno autora pomnika, jak i autora koncepcji przebudowy placu oraz wypowiedzi obu artystów. Odsłoniecie pomnika było wielką uroczystością, która zgromadziła najwyższe władze Polski i została upamiętniona w owej księdze. Warto dodać, że pomnik Lotnika stał przed wojną na Placu Unii Lubelskiej, widoczny z każdej strony, stwarzał wrażenie większego i bardziej okazałego niż dziś, kiedy stoi w najruchliwszym punkcie miasta, między dwiema nitkami Trasy Łazienkowskiej. Pani Maria Jawornicka wspomina, że profesor Wittig był najbliższym przyjacielem jej ojca i często go odwiedzał.

Willa Jawornickich przy ul. Myśliwieckiej została zbudowana w 1927, jako jeden z domów tak zwanej kolonii profesorskiej. Przy ulicy Górnośląskiej, na 18 parcelach powstały budynki jednorodzinne, w których zamieszkali z rodzinami profesorowie Politechniki, między innymi: Marian Lalewicz, Oskar Sosnowski, Tadeusz Zieliński, Zdzisław Mączeński, Antoni Ponikowski, Witold Matuszewski, Kazimierz Tołłoczko. Nie zostało ustalone, kto był autorem projektu urbanistycznego, wiadomo tylko, że Antoni Jawornicki sam projektował swój dom. Składał się on z 14 pokoi, z poddaszem przeznaczonym na pracownię (z górnym oświetleniem), z garderobami, z tarasem wychodzącym na skarpę. Oprócz niego były także balkony, a okna wpuszczały dużo światła. Antoni był znawcą i miłośnikiem, więcej – zbieraczem dzieł sztuki, którymi stopniowo zapełniał swój dom. W spisie sporządzonym po wojnie, obejmującym straty wojenne, rodzina Jawornickich wymieniła między innymi: obrazy Chełmońskiego , rysunki Noakowskiego, rzeźby Wiitiga i Kuny, meble – pięć sztuk antyków i Ludwik XVI – komplet saskiej porcelany na 24 osoby, siedem perskich dywanów oraz pianino i fortepian, a także patefon i ... 18 rondli. Wszystko zginęło. Oprócz wspomnianych obrazów dom ozdabiały prace gospodarza. Miałam możliwość obejrzeć pejzaże, portrety oraz obrazy przedstawiające konie, autorstwa Antoniego Jawornickiego. Pochodzą z różnych okresów, ale wszystkie zachwycają ujęciem tematu, delikatną kreską, kolorystyką. Zachowały się tylko niektóre prace Jawornickiego, większość spłonęła podczas Powstania.

W warszawskim domu mieszkał Antoni z żoną i córkami, a później, po wyjeździe za granicę starszej córki i zięcia – z wnuczkiem Andrzejem. Pan Andrzej pamięta wspólnie spędzany czas z dziadkiem, rozmowy z nim i możliwość obserwowania go podczas malowania. Pracownia mieszcząca się na strychu, była dla małego chłopca miejscem ciekawym i tajemniczym. Tam też powstały cudem ocalałe szkice przedstawiające małego chłopca, śpiącego lub zajętego zabawą.

Duży dom i rodzina wymagały obsługi, toteż do pomocy zatrudniano kucharkę, pokojówkę, a także krawcową. Antoni miał też szofera.
We wspomnieniach rodzinnych zachowała się opowieść o pokojówce i jej narzeczonym, który ją bił. Kiedyś, po kolejnej ucieczce panny od krewkiego ukochanego, Antoni interweniował, co skończyło się zerwaniem związku.

Duże i piękne mieszkanie położone w centrum miasta musiało prędzej czy później zainteresować okupantów. Pan Andrzej Kurczewski pamięta dzień, w którym do domu weszli żołnierze i ich dowódca nakazał rodzinie opuszczenie domu. Prawdopodobnie tak by się stało, gdyby nie wiszące na ścianach obrazy dziadka, którymi zainteresował się dowódca. Okazało się, że on również był malarzem i dla „kolegi po fachu” okazał uznanie, i pozostawił ich w spokoju. Niedługo potem wybuchło Powstanie. 14 sierpnia 1944 roku rodzina Jawornickich musiała zostawić dom rodzinny i rozpocząć czas tułaczki. Szli ze Śródmieścia przez Sadybę, Ursynów, Pyry aż wreszcie znaleźli się w Żdżarach nad Pilicą. Tam, w pięknym dworku, utrwalonym później na jednej z akwarelek, mieszkali znajomi Antoniego, u których znaleźli gościnę. Ów tragiczny czas został utrwalony nie tylko w pamięci tych, którzy przeżyli, ale także na szkicach, które jakimś cudem się zachowały. Dziś już nieco zatarte, na cieniutkich, zżółkłych bibułkach, stanowią bardzo ważny dokument. Oto rysunek przedstawiający wyjście rodziny z Warszawy : wózek wypełniony dobytkiem, na którego szczycie leży staruszka. To moja prababcia – wyjaśnia pan Kurczewski – Nie przetrzymała trudów drogi, zmarła w szpitalu na Sadybie. Wózek ciągną dwie osoby – mężczyzna i kobieta, dwie popychają, obok z tobołkami i teczkami idą dwie młode kobiety, a na czele tego pochodu wędruje chłopiec w krótkich spodenkach i z białą chorągiewką w dłoni. To jestem ja – dodaje wnuk Antoniego Jawornickiego.

Inny szkic pokazuje Niemców podpalających domy na Czerniakowie. Podpalenia własnego domu Antoni na szczęście już nie oglądał. Zachowały się też szkice ze Żdżar, gdzie rodzina Jawornickich pozostała do wyzwolenia. Widać na nich pokój we dworze, w którym pokotem na ziemi leży cała rodzina, z wyjątkiem staruszki i małego chłopca ulokowanych na łóżku. Dzbanek z wodą i miednica, fortepian, który służy teraz za stolik na liczne niezbędne drobiazgi. Wrażenie opuszczenia, bezradności. Jest też rysunek śpiącego wnuka i wiele jego portretów. Córka pamięta, że ojciec nie rozstawał się ze swoim szkicownikiem i wszystko, co go zainteresowało lub zbulwersowało, przenosił na papier. Zachowane prace pokazują nam nie tylko tamtą rzeczywistość, ale także samego autora jako człowieka bardzo wrażliwego, utalentowanego i spostrzegawczego. Rysowanie było na pewno jednym ze sposobów na przetrwanie tego strasznego czasu, jakimś zajęciem pozwalającym nie rozpamiętywać, nie rozpaczać.

Natychmiast po wyzwoleniu rodzina wróciła do Warszawy. Dom zastali wypalony i zniszczony. Odbudowę rozpoczęto w 1948 roku, zakończona została dwa lata później. Odtworzono dawny rozkład mieszkania, taras, balkony, także okrągłe okienko w hallu, przez które tak lubił wyglądać mały wnuczek Antoniego, a teraz stoją przy nim chętnie jego wnuki. Jawornicki zaraz po powrocie z tułaczki zgłosił się, jak wielu warszawiaków, do Biura Odbudowy Stolicy. W 1948 roku podjął się też zaprojektowania kościoła w Pyrach, gdzie po Powstaniu przebywał z rodziną przez pewien czas, zanim dotarli do Żdżar. Pracował także na zlecenie Prezydium Rady Ministrów. Ten niezwykle pracowity, wielostronnie uzdolniony człowiek był z charakteru skryty, wrażliwy i nerwowy. Na pozór zdawał się spokojny – wspomina córka. Tę wrażliwość potwierdzają jego zainteresowania malarskie i muzyczne. Jako młody człowiek grał na skrzypcach, później wprawdzie nie grał, ale bardzo lubił muzykę, zwłaszcza operę. Często chodził na przedstawienia operowe; pamiętam, że zabrał nas na występ Kiepury – wspomina córka. W domu było pianino i fortepian, a także patefon z płytami. Ojciec bardzo lubił też patrzeć w gwiazdy, to był jego sposób na odpoczynek. Lubił ruch, sport – jeździł konno i w ogóle bardzo kochał konie, które też często rysował i malował. Jeździł także na nartach. Pamiętam częste wspólne wyprawy do Zakopanego, jazdy na sankach i nartach na Chramcówkach – dodaje pani Maria.

Wśród pozostawionych przez Antoniego Jawornickiego rysunków i obrazów wiele to szkice rąk, sylwetek, aktów. Często rysował swoją żonę, wielokrotnie też tematem jego prac były dzieci. Wnuk wychowywał się u dziadków i to jego najczęściej malował twórca. Dziadek poświęcał mu wiele czasu, uczył rysować. Zachował się szkic przedstawiający małego Andrzeja stojącego przy sztalugach i zajętego rysowaniem. To był rok 1943, wnuczek miał wtedy pięć lat. W swoim dalszym życiu poszedł drogą wyznaczoną przez dziadka, także pracuje przy projektowaniu domów. Młodsza córka, Maria Magdalena, uzdolniona językowo, została dziennikarką i pracowała w Polskiej Agencji Prasowej.



w Zakopanem

Rysunek A. Jawornickiego. Przedstawia opuszczenie Warszawy przez rodzinę i początek tułaczki.



Antoni Jawornicki tak przed wojną, jak i po jej zakończeniu, nie przestał być człowiekiem bardzo aktywnym i twórczym, a przy tym udzielającym się towarzysko. Jednak dramatyczne doświadczenia lat okupacji i niełatwa sytuacja, w jakiej znaleźli się w stalinowskim systemie cenieni niegdyś specjaliści, doprowadziły do tego, że w 1950 roku Antoni Jawornicki nagle zmarł. Zdążył jeszcze spotkać się ze starszą córką, Hanką, która wraz z mężem i drugim synkiem, Jackiem, wróciła z Anglii, gdzie rzuciły ich wojenne losy. Zachowało się zdjęcie ich obojga w Międzyzdrojach: starszy nobliwy pan i młoda, uśmiechnięta kobieta w spodniach, w stroju, którego w tym czasie nie nosiły kobiety w Polsce. To zdjęcie powstało jeszcze przedtem, nim kolejny cios uderzył w rodzinę – aresztowany został zięć Antoniego, długo oczekiwany ojciec dorastającego wtedy Andrzeja (wyszedł na wolność dopiero po Październiku). Tyle, że teraz nie było już dziadka, który tak skutecznie zastępował go przez lata.



do podkowy

Antoni Jawornicki w drodze do Podkowy.



AJ nad morzem

Antoni Jawornicki z córką Hanną.

AJ nad morzem

Nad morzem z wnukiem.



Antoni Jawornicki dokonał w swoim życiu bardzo wiele. Dużo zawdzięcza mu Warszawa, w której mieszkał i dla której pracował, a także Podkowa Leśna. O jego osiągnięciach pisało wielu autorów, ale informacje są rozproszone w różnych źródłach. Pan Andrzej Kurczewski zbiera wszystkie dane dotyczące dziadka, powstaje także praca magisterska poświęcona Antoniemu Jawornickiemu. Jego dokonania nie zostaną zapomniane. A i my, korzystając z parku znajdującego się prawie w centrum miasta, z zielonych ciągów wzdłuż strumieni, nie zapomnijmy o człowieku, który z takim pietyzmem wobec warunków naturalnych tego miejsca, zaprojektował nasze miasto.



Małgorzata Wittels





 <– Spis treści numeru