PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 44


Jedność muzycznej Europy


Bohdan Pociej

Czasy katedr i uniwersytetów



Rzecz będzie o gotyckiej polifonii. Dlaczego „gotyckiej”? Ponieważ rozwinęła się w czasach „gotyckiego średniowiecza”. Bo i tak zwykliśmy z grubsza dzielić tę wielką epokę: na średniowiecze „romańskie” i „gotyckie” – pod względem stylów architektonicznych w Europie średniowiecznej panujących. Architektura bowiem, jako sztuka najmocniej związana z egzystencją człowieka, decyduje o stylu uniwersalnym epoki.
Wprawdzie sztuka polifonii – technika wielogłosowa – poczyna się jeszcze w średniowieczu „romańskim” wczesnym dwugłosowym organum, to przecież dojrzewa i rozkwita w czasach gotyku, w stylu ars antiqua, nazwanym tak ex post, przez Jakuba z Leodium, z perspektywy ars nova.

Chcemy w tym cyklu pokazać jedność duchową chrześcijańskiej Europy, w drugim jej tysiącleciu, od strony muzyki i twórczości kompozytorskiej. Proponujemy więc wędrówkę przez kolejne stulecia w przestrzeń kultury europejskiej, genetycznie śródziemnomorskiej, zwanej też kulturą świata zachodniego – od średniowiecza, do XIX-wiecznego romantyzmu. Kultura ta jest w swej różnorodności jedna; stanowi w różny sposób podzielną wspólnotę ducha.


Średniowiecze łacińskie

Owa jedność kultury w dawnych wiekach tym bardziej nas zadziwia, skoro uświadamiamy sobie ogromne, z naszego punktu widzenia, trudności i przeszkody komunikacyjne tej Europy – bez linii kolejowych i szos, z rzadka tylko przecinanej traktami – w której podróże przez dzikie przestrzenie z miasta do miasta trwały tygodniami. Ludzie różnych krajów mówili w życiu codziennym różnym językami, często etnicznie podzieleni, narodowościowo skłóceni, wrodzy sobie, w stanie wojny. A przecież w wyższej sferze ducha coś ich istotnie łączyło; w trzech zasadniczych płaszczyznach: wiary, artyzmu, myśli; religii, sztuki, filozofii. Zaś podstawowym spoiwem, czynnikiem integracji była łacina (stąd też mówimy o „średniowieczu łacińskim”) – język powszechny warstw oświeconych Europy zachodniej i środkowej, uniwersum języka obejmujące sakralną i świecką sferę życia duchowego a panujące nieprzerwanie przez całe średniowiecze po wiek XVI i XVII.

Jedność więc duchowa Europy, wbrew podziałom, rozdarciom, wojnom. Integracja ducha, w której manifestuje się jasna, optymistyczna strona dziejów. W przeciwieństwie do ich strony ciemnej, pesymistycznej... Historia bowiem ludzkiego świata, cywilizacji i kultur jest do rdzenia dialektyczna, rozdwojona; tak ją trzeba widzieć i pojmować: dualistycznie, biorąc pod uwagę jej dwie strony; z mocnym wszelako przeświadczeniem, że ta jasna strona jest wyższa i nad ciemną góruje pozwalając przynajmniej pytać o sens ostateczny dziejów. Tutaj przecież, w tej jasnej sferze, otwiera się, ponadhistorycznie, nadczasowo, owa „przestrzeń dzieł wiecznych” – jak ją pięknie nazwał Zygmunt Kubiak, niedawno zmarły wielki nasz pisarz, tłumacz, eseista, historyk kultur antycznych Grecji i Rzymu, niezrównany po najcenniejszym dziedzictwie duchowym Europy Przewodnik.

Pamiętając bowiem o tamtej złej stronie, ciemnym tragizmie i mrocznym okrucieństwie historii, współczując odwiecznemu bólowi i udręce ludzkiego świata – tak jak współczuł mu Zygmunt Kubiak – nade wszystko warto zajmować się tą dobrą stroną: myślą rozświetlającą mroki dziejów, pięknem dającym radość i otwierającym na Boskość.


Rozkwit scholastyki

Epoka gotyku to również rozkwit scholastyki, apogeum filozofii i teologii średniowiecza, czasy wielkich filozofów i teologów: Abelarda, Alberta Wielkiego, Tomasza z Akwinu, Dunsa Szkota; także czasy fundowania i krzepnięcia uniwersytetów (najstarszy założono w Bolonii w roku 1000), rozwoju uniwersyteckiej kultury – we Francji, Italii, Niemczech, Szwecji, Czechach, Polsce...
Pisze wybitny znawca św. Tomasza, dominikanin ojciec Chenu:
„Scholastyka? Bez względu na to, czy ktoś chce myśl średniowieczną gloryfikować czy spotwarzać, prawie zawsze tym mianem ją opatruje – tak określa średniowieczną teologię, filozofię, a nawet prawo i inne dyscypliny tej epoki. Ale co chce przez to powiedzieć?

Ktokolwiek przystępuje do lektury jakiegoś tekstu Szkoły, nie może oprzeć się wrażeniu, że wchodzi w dziwny świat. Nawet jeśli dobrze rozumie średniowieczną łacinę, czuje się zbity z tropu szczególną aparaturą, strukturą rozumowań, rozczłonkowaniem tekstów, monotonią formuł, nieustannymi zabiegami zmierzającymi do tworzenia działów, poddziałów i rozróżnień, beznadziejną bezosobowością stylu. Człowiek współczesny czuje się wśród tych tekstów jakby na wygnaniu, które źle znosi, a które w momencie pierwszego kontaktu ze średniowieczem przesłania mu ogromną różnorodność ludzi i pokoleń – tak dalece, że zapomina, kto zaludniał „scholastykę”; zapomina, że do niej należą Anzelm i Ockham, Abelard i Ryszard od św. Wiktora; zapomina, że w jej obrębie mieści się gawędziarski humanizm Jana z Salisbury, Cyceronowa proza Piotra de Blois, bogata retoryka Wilhelma z Owernii, harmonijny symbolizm Bonawentury, nieokiełznana swada Rogera Bacona i tak dalej.

To prawda, że styl scholastyczny – od strony zewnętrznej i wewnętrznej – poświęca wszystko na rzecz pewnej „techniczności”, której surowe rygory odzierają go z blasków sztuki pisarskiej. Myślenie jest „zawodem”, którego prawa są też szczegółowo określone. A więc przede wszystkim prawa gramatyki, która promowana zostaje do godności dyscypliny filozoficznej, jest gramatyką spekulatywną. Wraz z gramatyką, i w większym niż ona stopniu, odpowiednim narzędziem myślenia stanie się dialektyka, co stanowi drugą charakterystyczną cechę scholastyki: scholastyk jest dialektykiem.

Wiara i rozum – równowaga pomiędzy tymi dwoma porządkami ma w wiekach średnich zupełnie inny charakter i nie da się zdefiniować na gruncie antagonizmu dwóch czynników ubiegających się o zwierzchnią władzę – równowaga ta polega na równouprawnionym przenikaniu się wzajemnym tworzywa i metod tych porządków, zarówno w filozofii jak i w teologii.

Św. Tomasz jest filozofem scholastycznym nie dlatego, że głosi pewną ilość tez ogólnie przyjętych przez «philosophia perennis», ani nie dlatego, że dąży do pogodzenia wiary z rozumem, ale dlatego, że jako mistrz lektury myślicieli starożytnych czyni swoim kapitał myśli starożytnej i wykorzystuje go zgodnie z możliwościami dialektyki.
Myśli swoje formułuje Tomasz w takiej postaci i w takim stylu, jaki w jego epoce był najpowszechniej stosowany. Jego «questiones disputatae» świadczą o tym, że styl scholastyczny zdolny jest do wielkiego rozmachu w rozwoju swoich form. Natomiast Summa, ogołocona raczej z wszelkiej ornamentyki, stanowi arcydzieło gatunku literackiego charakteryzującego Szkołę, stanowi «summę» jako systematyczną encyklopedię określonej nauki.”

Tenże o. Chenu o uniwersytetach:
„Historyk, który zrozumie, że uniwersytet narodził się w łonie Kościoła i był tworem kościelnym właśnie, nie zdziwi się, że Kościół w nim widział swoje środowisko organizacyjne i duchowe, a zarazem będzie skłonny dostrzegać czynniki różnej proweniencji i natury, wchodzące w skład przepisów prawnych, które kształtowały ustrój uczelni jako instytucji nauczającej.
Uniwersytet, intelektualna korporacja miejska, jest również instytucją kościelną, mającą swój «urząd» i korzystającą z własnych praw i uprawnień, zgodnie ze statutami nadawanymi jej przez władze chrześcijańskiej wspólnoty, której chce służyć. Polityka autonomii, praktykowana w stosunku do zakonów, znajduje tu szczególnie korzystne zastosowanie: dzięki niej rozwijają się znacznie szybciej i szerzej kontakty między ludźmi, którzy poruszając się swobodnie sprawiają, ze życie umysłowe, podobnie jak wymiana handlowa, przybiera oblicze międzynarodowe. Ruchliwość i zarazem scentralizowanie nowych zakonów są adekwatnym odpowiednikiem rozwoju społeczeństwa i Kościoła: zakon braci mniejszych i zakon kaznodziejski staną się żywiołowymi adeptami nowego stylu nauczania, którego inspiratorem jest Kościół. Anglicy. Niemcy, Włosi – Aleksander z Hales, Albert Wielki, Bonawentura i Tomasz z Akwinu – uczynią z Paryża intelektualną stolicę chrześcijaństwa. Duszą instytucji i racją bytu kościelnej jurysdykcji staje się, rzecz jasna, wydział teologiczny.”


Muzyka – sztuka uczona.

Rozbrzmiewająca w kościołach i katedrach średniowiecznej Europy muzyka – sztuka uczona (ars docta), w swoich kompozycyjnych podstawach pojmowana wprost jako nauka – powstaje w aurze myślowej nasyconej problemami teologii i metafizyki, atmosferze intelektualnej, której głównymi ogniskami są właśnie uniwersytety; w Polsce najstarszy uniwersytet, krakowski, założono w roku 1364.

Sprzęgnięta z łaciną muzyka wokalna (bo ona w średniowieczu panuje) mówi językiem uniwersalnym, ponadetnicznym, międzynarodowym; komponowana według tych samych zasad obowiązujących we wszystkich ośrodkach – kościołach, katedrach, klasztorach różnych krajów Europy, gdzie się tę muzykę w jej formach uprawia: organum, motet, conductus... Te same prowadzenia i łączenia głosów, współbrzmienia, kadencje; ten sam puls, te same rytmy. Wspólne dziedzictwo liturgicznych tekstów. Podobnie uniwersalnym językiem stylu „mówi” też ówczesna architektura: we Francji, Niemczech, północnej Italii, w Niderlandach, Danii, Szwecji, na Wyspach Brytyjskich, w Polsce, Czechach, na Węgrzech budowle sakralne i świeckie wznosi się według tych samych, „gotyckich” zasad.

Tu może przypomnijmy – za Władysławem Witwickim, z jego uroczej książki o stylach, że „nazwa gotyku powstała w Italii. Użył jej po raz pierwszy w wieku XVI historyk sztuki Giorgio Vasari w zamiarze pogardliwym – na oznaczenie barbarzyńskiego stylu, który nie ma nic wspólnego z tradycją sztuki starożytnej. Ciekawe, co go mogło tak razić w arcydziełach sztuki gotyckiej. Niewątpliwie nadmiar pewien, pewien brak tchu, nieopanowanie i nadmierna zawiłość form.”
Według tych samych systemów nauk przekazuje się wiedzę na uniwersytetach w Paryżu, Padwie, Bolonii, Oksfordzie, Kolonii, Heidelbegu, Uppsali, Pradze, Krakowie; te same fundamentalne kwestie teologii i filozofii się roztrząsa.

Kompozytor tamtych czasów – o którym raczej mało wiemy, a sposobów jego pracy możemy się tylko domyślać, pisze organa, motety, kondukty w artystycznej aurze gotyku i w intelektualnej atmosferze scholastyki. Czy znaczy to, że pisze muzykę „gotycką” i „scholastyczną”? To oczywiście uproszczenie, zawierające jednak ziarenko prawdy i skłaniające nas do podwójnej analogii:

między muzyką a architekturą;
między muzyką a stylem myślenia.
między wyobraźnią i techniką muzyczną a wyobraźnią i techniką architektoniczną;
między wyobraźnią i techniką muzyczną a wyobraźnią intelektu i dyscypliną myślenia.

Analogii pozwalającej mówić też o związkach, pokrewieństwach...
Do takich czynności zachęca nas również Erwin Panofsky, swoim odkrywczym studium Architektura gotycka a scholastyka. Pisze znakomity ten badacz–historyk sztuki: „Wczesna scholastyka narodziła się w tym samym czasie i kręgu, w którym w Sugerowej budowli St-Denis wyłoniła się architektura wczesno–gotycka. Oba bowiem – nowy styl myślenia i nowy styl budowania, choć wypracowane przez «wielu mistrzów z różnych narodów», jak wyraził się Suger o swych budowniczych, i przybierające wkrótce charakter ruchu prawdziwie międzynarodowego – szerzyły się z obszaru, zawartego jak gdyby w kole o promieniu blisko stumilowym, z centrum w Paryżu. I jeszcze przez półtora wieku skupiały się nadal na tym obszarze.
Tu właśnie na przełomie XII i XIII wieku powstała, jak się powszechnie przyjmuje, dojrzała scholastyka, dokładnie zatem wtedy, gdy system dojrzałego gotyku święcił swe pierwsze triumfy w Chartres i Soissons. I tu za panowania Ludwika Świętego osiągnięto pewną klasyczną czy szczytową fazę w obydwóch dziedzinach, zaś cechy różniące dojrzałą scholastykę od wczesnej są znamiennie analogiczne do owych wyróżniających dojrzały gotyk od wczesnego.
Gdy zastanawiamy się, jak mogła oddziałać na tworzenie się wczesnego i klasycznego gotyku owa stała skłonność myślowa, wykształcona przez wczesną i rozwiniętą scholastykę, słusznym będzie pominąć pojęciowe treści tej doktryny i skupić się na jej modus operandi [sposobie działania], że posłużymy się terminem zaczerpniętym od samych scholastyków.”

Tu dodajmy i podkreślmy, że w tym samym francuskim centrum gotyku i scholastyki działa również najważniejsze, najbardziej intensywne ognisko uprawy sztuki polifonii!

Analogia muzyki z architekturą opiera się na pojmowaniu muzyki jako dźwiękowej struktury i konstrukcji. I choć muzyczna konotacja tych terminów jest wymysłem dopiero naszych czasów, to mamy przecież powody aby taką (nieuświadomioną?) koncepcję kompozytorom ars antiqua przypisywać; świadczą o niej ich utwory, a także reguły w traktatach, tyczące: stosowania współbrzmiących interwałów, notacji mensuralnej rytmu, stosunków między rytmem a melodią, między ruchem głosów a współbrzmieniem, komponowania organum i motetu do cantus prius factus.

Przeznaczona dla religijno–liturgicznych celów muzyka jest więc konstruowana precyzyjnie – w poziomie i pionie, proporcjonalnie pod względem rytmu, kroków melodycznych, współbrzmień, formy całości. Konstruowana arytmetycznie i geometrycznie, według prostych zasad liczbowych. Koncypowaniem i komponowaniem utworu muzycznego rządzą zasadniczo te same reguły proporcjonalnego wiązania elementów, co projektowaniem i budowaniem–wznoszeniem dzieła architektury (to strukturalno–liczbowe podobieństwo muzyki z architekturą dostrzeżono i podkreślano już w średniowieczu).

Tak „architektonicznie” komponowana muzyka rozbrzmiewała w katedralnych wnętrzach, dla nich głównie przeznaczona, do nich akustycznie dostosowywana.


Gotyk – styl wyrazisty

Wśród stylów architektonicznych, znaczących dzieje chrześcijańskiej kultury Zachodu, gotyk, panujący aż trzy wieki – od XII do XV – jest stylem najbardziej wyrazistym, oryginalnym.

Pisał Władysław Witwicki: „Już romański styl cechowała na Północy rzetelność – gotyk idzie w tym kierunku jeszcze dalej, wydobywa i akcentuje składniki architektoniczne pracujące naprawdę. Odsłania związki między częściami, które dźwigają, i tymi, które ciążą, przenosi ciężar stropu na podstawę jawnie i oszczędzając materiału jak najskrupulatniej rozwiązuje coraz lepiej zadanie, które można sformułować tak: stworzyć z kamienia wnętrze możliwie obszerne i jasne a dowolnie rozczłonkowane, o jak najwyższym stropie, zużywając jak najmniej kamieni. Do rozwiązania posłużyły majstrom cechowym z tego okresu następujące środki: ostry łuk, filar i żebra sklepień”.

A Władysław Tatarkiewicz w swojej Historii estetyki: „Sztuka gotycka była dalszym ciągiem romańskiej, ale miała też własne rysy. Na to, co było w niej nowe, złożyły się dwa zupełnie różne czynniki: pomysł techniczny i filozoficzno–religijny światopogląd.

Pomysł techniczny był nowy; światopogląd zaś był zwykły chrześcijański, ale teraz sformułowany doskonalej dzięki wielkim scholastykom XII i XIII wieku, dzięki pomysłowi technicznemu mógł znaleźć artystyczny wyraz. Oba czynniki wspierały się wzajem: nowa technika umożliwiła sztukę ekspresyjną i uduchowioną, jakiej potrzebowali ludzie o spirytualistycznym poglądzie na świat, a potrzeba ekspresyjnej uduchowionej sztuki pobudziła budowniczych do rozwinięcia nowej techniki.”

Trzy jeszcze ważne cechy, wspólne dla muzyki i architektury, skłaniają nas do analogii między gotykiem, jako stylem uniwersalnym Europy, a powstającą w jego czasach muzyką.
A więc – wyrazistość, nawet ostrość rytmu; sprzęgnięcie pulsu rytmicznego ze współbrzmieniem. To kojarzy nam się z wyrazistością rytmów architektonicznych w gotyckich budowlach i z ostrością – łuków, wierzchołków, wież i wieżyczek – jako cechą emblematyczną tego stylu.
Dalej – złożoność, harmonijny zestrój linii, warstw: doskonała kombinacja łuków w gotyckich sklepieniach, struktura filarów, kolumn, „warstwowość” portali. To ma swoje muzyczne odpowiedniki zwłaszcza w strukturze–konstrukcji motetów, zarówno ars antiqua jak ars nova, najbardziej złożonych z form polifonii średniowiecza.
Wreszcie – uderzające jest podobieństwo rozwoju, ewolucji. W architekturze – od surowych kształtów monumentalnych budowli wczesnego gotyku do przesublimowania materii i przerafinowania konstrukcji w gotyku płomienistym. W muzyce – od konstrukcji organum Perotina do struktury izorytmicznych motetów Guillaume de Machaut.

„Gotycka” polifonia średniowiecza ze swoją uniwersalną mową dźwięków rozwija się w aurze myślowej filozofii scholastycznej. A intencją scholastyków, jak to zwięźle określi Tatarkiewicz, było Boga i świat, przyrodę i człowieka, poznanie i działanie ująć w jeden system pojęć. Mianowicie w system zgodny z zasadami chrześcijaństwa. Celem zaś głównym tego systemu było logiczne tłumaczenie całości Bytu. „Manifestatio tedy – rozjaśnienie czy wyjaśnienie – jest tym, co nazwałbym naczelną, normującą zasadą wczesnej i dojrzałej scholastyki.” – pisze Erwin Panofsky, w cytowanym studium. Analogia między polifonią a scholastyką opiera się na średniowiecznym pojmowaniu – koncepcji – muzyki jako nauki. I w muzyce więc ówczesnej, podobnie jak w systemie scholastycznym, obowiązuje naczelny postulat ujaśniania, wyjaśniania, tłumaczenia; z tym że muzyka – polifonia „gotycka” – tłumaczy tu samą siebie, swoją strukturę, konstrukcję, budowę, jaśniej może i logiczniej – poprzez precyzyjne unaocznienie w notacji – niż czyniła to uprzednio muzyka/polifonia „romańska”, przed–scholastyczna. Raz jeszcze zacytujmy Panofsky'ego:

„Podobnie jak – określając w sposób dokładny i systematyczny czas trwania poszczególnych dźwięków – przeprowadzono artykulację muzyki (to właśnie szkoła paryska zastosowała po raz pierwszy notację menzuralną), tak też zaczęto artykułować sztuki przedstawieniowe, dokonując dokładnego i systematycznego podziału przestrzeni, co prowadziło do «wyjaśniania dla samego wyjaśniania» kontekstu narracyjnego w plastyce, zaś funkcjonalnego kontekstu – w architekturze.”

I muzyką tedy ówczesną – „scholastyczną” polifonią gotyku – rządzą prawa logicznego myślenia, zasady wynikania, sylogizmu, dedukcji, dowodu, wyłączonego środka, reguły dyskursu, dialogu – mające na celu dokładne przedstawienie prawdy – demonstratio veritas – mową dźwięków...



 <– Spis treści numeru