PODKOWIAŃSKI MAGAZYN KULTURALNY, nr 31-32

Grażyna Zabłocka

Mollie Gillen zaprasza na Wyspę Księcia Edwarda



O, podróże palcami odbyte po mapie,
Czarne linie gościńców, czerwone koleje,
Zygzaki rzek...(...)
Porty, skąd się paznokciem szlak okrętom znaczy.
O, świecie drukowany, marzeń abecadło
Twój papier kolorowy wśród kartonów chowa
Głębię cudów bezdenną i tak nieodgadłą...

Kazimierz Wierzyński "Mapa"


Na mapach Wyspy Księcia Edwarda trudno odnależć malutką osadę Clifton, gdzie w małym, drewnianym, białym domku o zielonych framugach przyszła na świat Lucy Maud Montgomery. Jej biografowie podkreślają, że to właśnie ona (a nie zjazd, na którym proklamowano powstanie państwa kanadyjskiego w Charlottetown w 1864 r.) przyniosła sławę jednemu z najbardziej ulubionych parków narodowych Kanady. Pamiątkowy Dom "Anna", zwany Domem Zielonych Wzgórz, usytuowany wśród bogatej roślinności jest szczególną atrakcją turystyczną. Co roku wierni czytelnicy tłumnie odwiedzają ukochaną wyspę pisarki, zarówno ci w wieku szkolnym, studenci, także dziadkowie (pewnie o cechach podobnych do cech Mateusza Cuthburta), traperzy z Australii, a nawet mnisi z zapomnianych klasztorów. Z Nowego Brunszwiku dopływają tam promem nazwanym przez Kanadyjskie Koleje Państwowe jej imieniem.

Według rodzinnej legendy nie była jedyną kobietą powtarzającą, że żadna siła jej z tego lądu nie ruszy. Przedstawiciele rodu Montgomerych mieszkali tu od XVIII w., choć pierwszy Montgomery, płynąc ze Szkocji z żoną, dziećmi i braćmi do Quebeku, zarzucił kotwicę u brzegów wyspy jedynie po to, aby uzupełnić zapasy słodkiej wody. Żona Hugha Johna, wycieńczona chorobą morską oznajmiła, że tej ziemi już nie opuści, przyczyniając się do panowania tu szkockiego rodu przez następne wieki. Maud nasłuchała się od ciotek wielu historii o przodkach i ich życiu na nowym lądzie. Tradycja, którą stworzyli jako: posłowie, urzędnicy, pastorzy, nauczyciele, napawała ją dumą.

Osierocona w wieku dwóch lat przez matkę, zamieszkała z dziadkami w Cavendish. Ojciec, po śmierci żony pochłonięty zajęciami mającymi przyczynić się do rozwoju gospodarczego zachodniej Kanady, starał się widywać córkę często, przynajmniej do ukończenia przez nią siedmiu lat, później założył nową rodzinę i zabrał córkę do Prince Albert. Wskutek nieporozumień z macochą o władczej naturze Maud tęskniła za wyspą, a swoje pragnienia wyrażała w wierszach, jakie wysyłała do pisma " Patriot" w Charlottetown. Po wydrukowaniu pierwszych utworów zaczęła swój pobyt u ojca uważać za udany. Lokalna gazeta opublikowała jej tekst będący opisem prowincji Saskatchewan ze szczególnym uwzględnieniem Prince Albert.

W reportażu umiejętnie wydobyła na jaw to, co różniło Prince Albert od innych znanych jej miejscowości. Później pojawiło się opowiadanie nagrodzone przez montrealską gazetę "Witness". Mając 17 lat Maud wystąpiła przed pełną salą w ratuszu z programem poetyckim, dzięki któremu panie z kościoła prezbiteriańskiego p.w. św. Pawła zebrały pokażną kwotę na budowę nowej kaplicy.

Z ojcem, pochłoniętym polityką i stosunkami gospodarczymi między Kanadą a Stanami Zjednoczonymi, utrzymywała kontakt wyłącznie listowny. Zawierając drugie małżeństwo, przenosząc się do innego miasta, odszedł z jej życia, pragnienie ojcowskiej miłości pozostanie za to wyrazistym rysem jej powieściowych bohaterek. Po zimowych pobytach w Park Corner wróciła do Cavendish, aby przygotować się do zdobycia licencji nauczycielki. Równocześnie pisywała do czasopism wiersze i opowiadania, aby za otrzymywane honoraria kupować tomy Byrona, Miltona, Tennysona. Uczyła w Belmont, w Lower Bedegue, po śmierci dziadka wróciła do Cavendish i tam przez 13 lat opiekowała się samotną babką. Halifax i miejscowe pismo to kolejny istotny etap na twórczej drodze Maud. Na łamach "Echa" korespondowała z miłośnikami poezji, założyła klub pisarzy, którego celem było nawiązywanie kontaktów z ludźmi interesującymi się literaturą. Zdawała sobie sprawę, że w dziedzinie poezji nigdy nie dorówna Byronowi, ale wciąż podejmowała próby, aby wydobyć ze słów całą ich niezwykłą moc. W swoich pamiętnikach przyznaje, że nie zawsze tworzyła udane, ambitne historie, niekiedy stosowała tanie chwyty po to, aby osiągnąć komercyjny sukces (artykuły w rodzaju: Kto ma więcej cierpliwości - kobiety czy mężczyźni?)

Krytyczna wobec swych utworów marzyła, jak wielu twórców, o stworzeniu wielkiego dzieła. Listy zawierają wiele fragmentów świadczących o poważnych, intelektualnych poszukiwaniach (teorie zjawisk fizycznych, wyobrażenia aniołów).

Rok 1908 okazał się przełomowy w biografii Maud. Wydawnictwo PAGE doszło wreszcie do porozumienia z autorką, czyniąc z jej nowej powieści prawdziwy bestseller. Do reklamy Ani z Zielonego Wzgórza przyczynili się oranżyści, protestanckie ugrupowanie polityczne. Kiedy na stacji w Bostonie ujrzeli zieloną okładkę z dziewczynką o pomarańczowych włosach, potraktowali książkę jako obraźliwą, gdyż kolor pomarańczowy był kolorem ich partii. Po wyjaśnieniu, że tytułowa bohaterka nie ma nic wspólnego z oranżystami, wydawnictwo rozgłosiło incydent i miliony egzemplarzy w kilkunastu językach rozeszły się wśród czytelników, choć wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że zainteresowanie przetrwa tyle lat, a książka zdobędzie światowy rozgłos.

Mniej więcej w tym czasie, kiedy Maud pracowała nad "Anią", pojawił się w Cavendish pastor, Ewan MacDonald. Przesiadując na ławce przed pocztą, z utęsknieniem wypatrywał wybranki serca. Pobrali się, gdy on miał 36, ona 32 lata. Trasę poślubnej podróży zaplanowano do rodzinnych stron młodej pary (rodzina Ewana pochodziła z wyspy Skye, z zachodniego wybrzeża Szkocji). Z Montrealu statkiem "Megantic" popłynęli do Anglii. Abbotsford, Dryburgh, opactwo Melrose, Dollar Glen. Widzieli wiele starych zamków i opuszczonych młynów. Maud zachwycała się Lake District, piękną krainą jezior, katedrą w Yorku. Przeżyciem był dla niej pobyt na farmie w Dunwich, skąd pochodziła jej babka. Nie mogła oczywiście ominąć rodzinnych stron Szekspira, Windsoru, Londynu, Stonehenge.

W związku z objęciem przez męża parafii w prowincji Ontario, miejscem piętnastoletniego pobytu stała się plebania w Leaskdale, rolniczej osadzie, oddalonej o 70 km od Toronto. I Maud chyba podbiła serca parafian razem ze swym kotem, Daffy, który stał się oczkiem w głowie miejscowej ludności. Obowiązki matki, pani domu, pastorowej, pisarki, wykonywała niezwykle sumiennie, angażowała się w życie parafii: organizowała kiermasze, wieczorne herbatki dla wiernych, założyła Misyjne Koło Kobiet, pomagała młodzieży wystawiać sztuki, robiła na drutach, szyła, haftowała, na Ogólnokrajowej Wystawie Rękodzieła otrzymała pierwszą nagrodę za własnoręcznie wydzierganą koronkę. Wychowała dwóch synów Chestera i Ewana (trzeci syn urodził się martwy).

Choć nikt z jej najbliższych nie był na froncie, wydarzenia I wojny światowej nadwerężyły jej zdrowie. Zatrudniła się w Czerwonym Krzyżu, pakowała i wysyłała żywność.

Rozżalona na wydawnictwa, które sprzedawały jej prawa autorskie do filmowych wersji "Ani", zrywała umowy, na sali sądowej dyskutowała z prawnikami i powołanymi specjalnie "ekspertami od sztuki", czy warkocze Ani są czerwienią Tycjana. Wydawnictwo nie dawało za wygraną, oskarżyło ją o zniesławienie, po odrzuceniu wniosku przez sąd w Massachusetts odwołało się do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Sędzia potraktował tę sprawę jako jedną z ciekawszych, wyrok zapadł na korzyść Maud, zwrócono jej zaległe honoraria i koszty procesów.

Musiała stawić czoło jeszcze wielu innym problemom. W liście do przyjaciela zwierzyła się, że "kobiety, które bogowie chcą ukarać, zostają żonami pastorów". Była prawdziwym oparciem dla cierpiącego na neurastenię męża, którego napięcia nerwowe, stany przygnębienia nie pomagały jej w utrzymaniu równowagi duchowej. W mistrzowski sposób ukrywała rozczarowania, niepowodzenia i smutki, starając się nie popsuć reputacji. Swoich sądów wobec parafian nie wypowiadała zbyt ostro, za to dzieliła się z nimi uwagami, jakie miała po lekturze np. Odkrywania Wszechświata:

"Ludzkość musi zapłacić za swój rozwój, za wiedzę, bogactwo i wygodne życie. Dokonamy rzeczy, o których nikomu się nie śniło, ale nie stworzymy wielkiej literatury ani arcydzieł sztuki. Będziemy latać wokół kuli ziemskiej, posiądziemy tajemnicę atomu, ale nie liczmy na Szekspirów i Homerów. Ci odeszli wraz z bogami" - myślała.

Mimo tęsknoty za rodzinnym domem, pokochała krajobraz Leaskdale, zimą szukała tropów leśnych zwierząt, kontemplowała świerki. Została honorową przewodniczącą stowarzyszenia działającego na rzecz rozwoju kultury w Uxbridge. Przyjmowała zaproszenia na różne uroczystości publiczne. Brała na swoje barki nadmiar obowiązków, które dawały jej zadowolenie. Najbardziej wyczerpywały ją przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, nie znosiła tej całej kulinarnej krzątaniny, pisała:

"Jakim komentarzem można opatrzyć nasza cywilizację, biorąc pod uwagę to, co zrobiliśmy ze świętami Bożego Narodzenia. (...) Czy to nie tragiczne, że narodziny Głosiciela największej religii świata kojarzą się wyłącznie z pieczonym indykiem, kaczką i puddingiem ze śliwek?"

W październiku 1923 r. otrzymała wiadomość, że została honorowym członkiem Królewskiego Towarzystwa Sztuk Pięknych w Wielkiej Brytanii. Bycie "ważną osobistością" męczyło, zrozumiała, że siły może odzyskać w rodzinnych stronach pełnych koniczyny i stokrotek. Powtarzała za Kiplingiem, że znajduje się w Błędnym Kole Wszechrzeczy, zapragnęła odmiany. Przeprowadzka, owszem, nastąpiła, ale nie do wymarzonego miejsca. Po przyłączeniu się części parafian ze Zjednoczonego Kościoła Kanady do metodystów i kongregacjonistów, pastorostwo musiało przenieść się do nowej parafii w Norval, równie malowniczo położonej plebanii, na skarpie nad wijącą się wśród lasów rzeczką. Ukojenia nie dawało przywiązanie do roślin czy starego bujanego fotela. Gdy Europa była w przededniu II wojny, Maud wróciła na Zielone Wzgórze. Jej synom nie groziło z powodu wojny niebezpieczeństwo, lecz wieści nadchodzące zza Oceanu, pogarszające się depresje męża załamały ją. W grudniu 1941 r., dzięki kroplówce, mogła napisać jeszcze pożegnalne listy do dwóch wiernych przyjaciół, dziękując im za korespondencję podtrzymującą na duchu (trzecią jej przyjaciółką była ta z "lustrzanego odbicia"). Zmarła 24 IV 1942 r., gdy resztki śniegu leżały na polach; na pogrzebie czytano jej wiersze, fragmenty książek.

W Muzeum Maud obejrzeć można, oprócz wielu pamiątek, jedwabną, w kolorze kości słoniowej suknię ślubną i notatnik z przechowywanym między stronami kawałkiem futerka jej ulubionego kota, którego nazywała, jak siebie, "wytrwałym myśliwym", a także cenny klejnot od męża - naszyjnik z pereł i ametystów.

Jeżeli wychowani na jej powieściach marzą, aby sięgnąć po gliniany kubek zawieszony na niedużej brzozie i spróbować orzeżwiającej wody ze Żródła Leśnych Nimf, mogą skorzystać z ofert różnych biur podróży. Tanią wyprawę umożliwiła czytelnikom "Nasza Księgarnia" w 1994 r., wydając biografię Lucy M. Montgomery pióra Mollie Gillen. Ci, którzy zdecydują się na podróż drogą powietrzną lub morską, będą mogli sami odkryć ciekawości terenu: Dolinę Tęczy, Złote Drogi, Wzgórza Latarni; przeczytać Hymn Wyspy, jaki ułożyła. Niezapomnianym przeżyciem może być również w sezonie widok jej ślubnego bukietu - z białych róż, konwalii i paproci.




 <– Spis treści numeru