Andrzej Tyszka

Ład, szyk i elegancja Miasta-Ogrodu

(Podkowa Leśna w perspektywie przyszłości.)



Pragnę przedstawić Państwu moją wizję Podkowy Leśnej - Miasta-Ogrodu, ale nie takiego, jaki rysuje się w marzeniach pięknoduchów. Nie w przestrzeni wyimaginowanej i idealnej, ale w następstwie realnych lub prawdopodobnych wydarzeń i procesów; w rezultacie decyzji, które zapadają teraz lub mogą zapaść za naszej kadencji, za naszego życia i będą skutkować w zbliżających się dziesięcioleciach. Żeby być do końca szczerym realistą, dopowiem jednak, że przyjmuję optymalny i optymistyczny wariant rozwoju.(...) Jeśli popuszczę wodze imaginacji, to pragnąłbym nie przekraczać granicy optymistycznego prawdopodobieństwa.

Dwa pewniki

W widzeniu perspektywicznym poza dyskusją pozostawiam dwa elementy wstępnie uznane przeze mnie za pewniki, lub uczenie mówiąc aksjomaty. Pierwszy wiąże się z powszechnym stanem samoświadomości mieszkańców miasta-ogrodu. Zakładam, że gdzieś w latach 2003-2007 wyrwą się oni z obecnego stanu dezintegracji, zobojętnienia i zamętu i zmierzać będą ku świadomości kulturowej i ekologicznej. (...) Drugi pewnik przejmuję od tych Przyjaciół Podkowy, którzy swego czasu domagali się, aby Podkowa Leśna nie tylko faktycznie, ale również z nazwy była Miastem-Ogrodem, żeby to miano widniało na przystankach i na pieczątkach. Wierzę, że tak się stanie, bo zdrowy rozsądek nakazuje używać nazw zgodnie z naturą rzeczy nazywanej. Jeśli zwycięży w opinii mieszkańców i stanowisku władz opcja kulturowa i ekologiczna, to wówczas i nazwa "miasto-ogród" się przyda. Będzie ona więc figurować w nazewnictwie administracyjnym i geograficznym, jak również mowie potocznej i użytku oficjalnym naszej wspólnoty samorządowej*. I będzie to zmiana, która nic nie kosztuje a wiele znaczy. Podobnie mało kosztowna, a wielce wymowna i skuteczna dla odbudowy tożsamości całego "pasma zachodniego" może być restytucja nazwy kolejki EKD jako nazwy pierwotnej, tradycyjnej.

Spór o słowa klucze

W tym miejscu przytoczę fragment odezwy wyborczej Forum Przyjaciół (czerwiec `94): "Tradycji miasta-ogrodu jest Podkowa Leśna wierna od momentu powstania. Do tej idei odwołujemy się nierzadko w naszych wewnętrznych sporach. Traktujemy ją jako wzór, ale często różnimy się w interpretacjach. Czy ma to być skostniały skansen w środku lasu, czy tez żywe, odpowiadające wyzwaniom przełomu tysiącleci zabytkowe i unikalne miasteczko, w którym chce się żyć w zgodzie z przyrodą? Czy nie nadeszła już pora na poważną i odpowiedzialną dyskusję czym ma być Miasto-Ogród Podkowa Leśna w latach dwutysięcznych?" Ta najwyższa pora przyszła i przeminęła, a odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. A właściwie są ciągle trzy różne odpowiedzi, które znajdują się wobec siebie w stanie cichej i ukrytej ale zawziętej walki podjazdowej. Są to trzy koncepcje Podkowy Leśnej - teraz i w przyszłości. Pierwsza z tych koncepcji dla celów polemicznych posługuje się szyderczą karykaturą wizji swych przeciwników. Myślę o słowie skansen, którego, jak pamiętam, po raz pierwszy użyto w kampanii samorządowej w 1991. Chodziło wówczas o wyszydzenie tych, którzy mają zakalec w mózgu na punkcie utrzymania Podkowy takiej, jaką była zawsze, to jest zielonej, cichej i czystej. Ta argumentacja i ta retoryka przyjmowała "skansen" jako odpowiednik martwego muzeum lub dostojnego lecz zasuszonego zabytku przeszłości, nienaruszalnego z definicji. Gdyby ci, którzy wielokrotnie później używali i nadużywali zwrotu "skostniały skansen", wiedzieli, o czym mówią, z pewnością zrezygnowaliby z niego. Skansen bowiem, to nowoczesna forma żywego muzeum plenerowego, w którym przechowuje się wprawdzie w stanie nienaruszonym relikty przeszłości, ale w atmosferze życia i zachowania wszelkich funkcji służących życiu. W prawdziwym muzeum skansenowskim, na przykład wiejskim, koguty pieją, kury grzebią i znoszą jajka, owce i barany pasą się wśród zabytkowej architektury, ludzie zaś wędzą kiełbasy i pędzą śliwowicę - oczywiście według starodawnych receptur. Życie w skansenie aż furczy. Ci więc, którzy przestrzegali przed zamianą Podkowy Leśnej w skansen, sami zapewne chcieliby w takim obiekcie zamieszkać, gdyby tylko wiedzieli, czym on naprawdę jest. (...). Koncepcja druga posługuje się kolejnym słowem-kluczem: miasteczko. Zdrobnienie nie jest przypadkowe - "miasto" bowiem źle by się kojarzyło - z blokami mieszkalnymi, supermarketami, a może nawet z wieżowcami z wielkiej płyty, których cudem uniknął Brwinów, Milanówek i Komorów. Podkowa niech będzie "miasteczkiem" - zglajchszachtowana w reżymie ogólnopolskich normatywów. (...) . Miasteczko musi mieć zwartą zabudowę, ryneczek w centrum, ciągłe pierzeje ulic, równo położone krawężniki, chodniki odgrodzone łańcuchami od jezdni, strzeżone parkingi, asfalt na jezdniach i regulowane skrzyżowania. Wtedy dopiero miasteczko naprawdę jest sobą - potrzeba na to wiele, wiele betonu, stali, asfaltu i kostki Bauma. Ale zwolennicy "miasteczka" tak właśnie rozumieją postęp.+ Że to nie mieści się w projekcie miasta-ogrodu inż. A. Jawornieckiego, który, zgodnie z koncepcją Howarda, ulokował w centrum miasta zielony park a nie rynek? A co z tego - odpowiadają rzecznicy "miasteczka" - wchodzimy w XXI wiek! Nie będziemy dla czyjejś fanaberii wracać w wiek XIX. Trzecia koncepcja jest znacznie trudniejsza do pojęcia i znacznie bardziej wymagająca w realizacji: to koncepcja Podkowy Leśnej, która nie jest ani skansenem, ani miasteczkiem, lecz - miastem-ogrodem o genezie howardowskiej. Z tej racji należy ona do narodowego dziedzictwa kultury, jest bowiem unikatowym fragmentem zaprojektowanego i wykreowanego krajobrazu kulturowego. Od 1982 roku na mocy ustawy o ochronie dóbr dziedzictwa narodowego figuruje jako zabytek obszarowy w ogólnopolskim rejestrze obiektów konserwatorskich.

Spór o klucze

Spór nie idzie o słowa, tylko o klucze. Oczywiście "klucze", które są symbolem "gestii", emblematem władzy i zarządzania budżetem, statutem, terenem i zbiorowością lokalną. Kto te klucze trzyma w swym ręku? Zaszły w tej dziedzinie dwie radykalne zmiany. Do niedawna Podkowa Leśna jako obiekt "pod specjalnym nadzorem" była rządzona z zewnątrz, i to z wysoka. Miejscowi ludzie byli przez naczelników przywiezionych w teczce, traktowani jak przedmiot ich rządów, dawniej bardzo kłopotliwy dla nadzoru, z czasem - dzięki jego metodom - spokorniały, uśmierzony, zalękniony, a po upływie dwóch pokoleń zobojętniały i bierny. Od kilku lat zaczyna być inaczej: powoli tworzy się znów opinia i prasa lokalna, formuje lokalny samorząd i odtwarza wspólnota samorządowa. I druga zmiana: dawniej przeciwnicy skansenu a zwolennicy miasteczka po prostu robili swoje, nie oglądając się na nic i nikogo. Zwolennicy zaś miasta-ogrodu zaklinali rzeczywistość przy pomocy gestów symbolicznych lub wręcz działań pozornych. Na przykład ustanawiali "ochronę konserwatorską rezerwatów", pisali płomienne artykuły do prasy lokalnej a nawet stołecznej, inicjowali protesty, sporządzali odwołania, odbywali dyskusje itd. A zwolennicy miasteczka, nie wdając się z nikim w dysputy, ignorując i lekceważąc te protesty, robili swoje.(...) Począwszy od roku 1993 musieli jednak ustąpić z przekonań - po próbie zniesienia ustawowej ochronności lasu i po sprowokowanym przez tę próbę referendum nad odwołaniem rady i burmistrza. Bardzo istotna zmiana w dominującej mentalności i opinii Podkowian dokonała się około roku 1995, gdy w miejscowej prasie zaczęto lansować model przedsiębiorczości nieuciążliwej dla ludzi i nieszkodliwej dla środowiska - czystej, cichej, proekologicznej. Tym niemniej kilkanaście uciążliwych obiektów funkcjonuje nadal w obrębie zabytkowego Miasta-Ogrodu, choć nie tworzy się już nowych.(...).

Wspólnota samorządowa

Te powolne zmiany, choć idą na ogół w dobrym kierunku, przypominają na razie raczej "ruchy robaczkowe". Obroża administracyjna, dawniej zaciskana przez urząd rejonowy w Pruszkowie i województwo stołeczne, powoli się rozluźnia. Hamulce rozwoju są jeszcze jednak kurczowo dociśnięte. Kontrolno-dyrektywny, technokratyczny i biurokratyczny wzór działania ukształtowany w poprzednim ustroju na najniższym szczeblu administracji państwowej PRL ustępuje zwolna nowemu stylowi - wzorom lokalnej administracji samorządowej R.P. Bez pośpiechu toruje sobie drogę nowy pogląd i nowa praktyka, w której instancją zwierzchnią dla zarządu i burmistrza miasta nie jest ani powiat ani województwo, lecz - wola wspólnoty samorządowej. Reprezentuje ją Rada Miasta piastująca mandat przedstawicielski ogółu obywateli; rozstrzygająca ma być dla niej opinia lokalna wyrażona w trybie przewidzianym dla lokalnej demokracji; ważną rolę odgrywają wobec tej opinii lokalne autorytety. W tym stanie rzeczy wszelkie decyzje autokratyczne, arogancja władzy, arbitralne rozstrzygnięcia, brak konsultacji i uzurpacje urzędnicze są przekroczeniem uprawnień, nadużyciem kompetencji. Za ich stosowanie lub za pozorowanie przestrzegania prawa płaci się w systemie samorządowym wysoką cenę przy następnych wyborach, a w przypadkach drastycznych ryzykuje odwołaniem w trakcie kadencji. Przy okazji warto dodać, że wspólnota samorządowa to nie sentymentalny związek ludzi dobrej woli spragnionych "więzi międzyludzkiej" (angielskie need of belonging), lecz organizacja uprawnień i obowiązków obywateli - mieszkańców danego terenu, właścicieli nieruchomości, użytkowników dróg i urządzeń publicznych, podatników, uprawnionych wyborców etc., oparta na prawie lokalnym. Na tej podstawie tworzy się zdolność współdziałania, więzi sąsiedzkie, integracja towarzyska i kultura samorządowa. Wszystkie te elementy nowej sytuacji ustrojowej - mam nadzieję, choć tego nie gwarantuję - będą oddziaływać na rozwój obudzonych aspiracji pozostania miastem- ogrodem XXI wieku. Ale co to oznacza w kategoriach konkretnych rozstrzygnięć, uchwytnych decyzji i posunięć, w konfrontacji ze standardami przyszłościowymi? Pozwolę tu sobie na odrobinę fantazji, która - jestem tego pewien - godzi w rutynowe myślenie i działanie. Realizm potoczny i urzędowy kieruje się konserwatyzmem i głosi maksymy w rodzaju: "dobrze jest jak jest", "po co zmieniać to, co było zawsze", "nie poprawiać tego, co dobre" itp. Zmiana kierunków działania nawet w ustroju samorządowym nie jest łatwym zadaniem. Wymaga zwrotu w ogólnym systemie myślenia, nowych priorytetów, porzucenia rutyny, zwłaszcza zaś przełamania monopolu na posiadanie władzy i racji zawsze i we wszystkim.

Lasy i drzewostany

Dlatego nie przypuszczam na przykład, żeby w praktyce łatwo się przyjął postulat nowego i nowoczesnego stosunku do drzew, lasów, drzewostanów i zieleni w obrębie Miasta-Ogrodu. Polega on ogólnie na tym, by przestać myśleć kategoriami gospodarki użytkowej, planowanego wycinania drzew pod inwestycje, procedury legalnej zmiany użytkowania działek leśnych. Słowem - by zatrzymać przyzwolenie dla "nieuchronnej" redukcji obszarów leśnych i obszarów biologicznie czynnych, a nawet pójść dalej - ustanowić wyższy standard lesistości Miasta-Ogrodu. Oznacza to wiele trudnych do pojęcia zmian w polityce lokalnej wobec zielonej struktury miasta i zmian w mentalności ogółu obywateli. Można na przykład zainicjować "prowadzenie lasu" czyli planową przebudowę gatunkową drzewostanu: likwidację przewagi chwastów leśnych i dziko wysiewających się drzew na rzecz podsadzania gatunków szlachetniejszych, głównie iglastych, zimozielonych (...) (dąb, jak się wydaje, da sobie radę bez naszej pomocy). Należałoby wprowadzić bezwzględną ochronę wszystkich istniejących enklaw i pojedynczych okazów oraz biogrup starodrzewu - zarówno na terenach komunalnych, jak i na prywatnych działkach. Dotyczy to głównie sosny, świerku, lipy, brzozy a także dębu, ale generalnie wszystkich drzew dorosłych, nierzadko stuletnich i jeszcze starszych. Należy tym okazom i grupom drzew nadać status pomników przyrody, skatalogować je i oznaczyć. Zapewni to bezwzględny zakaz usuwania ich z krajobrazu miasta, a także kaleczenia pod jakimkolwiek pozorem. Obecnie istnieje legalna procedura okrawania lub wycinania dowolnego drzewa i areału leśnego, co prowadzi do dewastacji lasu i całych działek. Trzeba wprowadzić zasadę, że za każde drzewo, które umiera, ginie od wiatrołomu lub musi być usunięte ze względów bezpieczeństwa sadzi się pięć nowych, a za każde drzewo bezprawnie wycięte płaci się wysoką grzywnę do kasy miasta i dosadza ustaloną ilość sadzonek. Należałoby rozpocząć starania o nadanie statusu rezerwatu krajobrazowego terenom parku miejskiego w jego integralnym kształcie zaprojektowanym w roku 1927 (14 ha), a statusu zabytku kultury parkowi wokół Stawiska, terenowi Kościoła i otaczającego go ogrodu a także Parkowi Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Warto też zagospodarować cały obszar Lasu Młochowskiego, stanowiącego zwarty drzewostan i zintegrować go z zabudowaną częścią Miasta-Ogrodu oraz szerszym otoczeniem pasma zachodniego i stolicy. Właściwym posunięciem byłoby stworzenie tam parku widokowego fauny i flory Mazowsza, co postulowało Towarzystwo Przyjaciół Miasta Ogrodu. Pasy i enklawy leśne przedzielające tereny zabudowy mieszkalnej powinny być uporządkowane, zrekultywowane i przeznaczone wieczyście jako ogólnodostępne tereny leśne i leśno-parkowe, włączone w sieć ciągów pieszych Miasta-Ogrodu. Potrzebujemy pilnie ostrzejszej ochrony rezerwatów leżących w granicach administracyjnych Podkowy Leśnej: - Parowu Sójek, rezerwatów im. Hryniewieckiego i Tyrakowskiego, Alei Lipowej im. Baniewicza. Nie wydaje się prawdopodobne, aby wszystkie te posunięcia były możliwe bez ustanowienia gospodarstwa leśno-ogrodniczego Podkowa Leśna i oddanie go pod nadzór i kierownictwo wysoko kwalifikowanego inżyniera krajobrazu. Oznacza to jednocześnie wyjęcie lasów Podkowy spod administracji Leśnictwa Państwowego Chojnów, które rządziło nimi dotychczas w ten sposób, że - z pominięciem Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody - wydawało każdemu zainteresowanemu zezwolenie na wycinkę niemal na życzenie.

Żywopłoty zamiast murów

Trzeba oddalić zmorę gęstniejącej sieci płotów, płotków, parkanów i ogrodzeń - coraz to solidniejszych, wiecznotrwałych i nieprzejrzystych, niezgodnych z zasadami obowiązującymi w Mieście-Ogrodzie. Panuje moda na coraz to bardziej pancerne obwarowania, aż do granic absurdu: lite mury, bramy ze wzmocnionej okuciami żelaznej blachy, nieprzejrzyste parkany na podmurówce cementowej 0,75m, do tego dwa - trzy tresowane brytany obronne, szczerzące kły i ujadające na każdego przechodnia. Wszystko to stwarza gęstniejącą atmosferę izolacji i zagrożenia, sześciokrotnie przesadzonej ostrożności i w rezultacie - patologicznej separacji. Jest ona zarazem skutkiem i przyczyną rosnącej dezintegracji naszej zbiorowości. Ochronę granic własności, zapewnienie prywatności i bezpieczeństwa możemy osiągnąć inną drogą niż dotychczas. Zmiana murów na żywopłoty, niskie ozdobne płotki i inne rozwiązania ekologiczne, estetyczne i porządkowe będzie symptomem i miarą naszego postępu. Dziś brak solidnego ogrodzenia uważany jest za przejaw niedorozwoju lub zaniedbania. Czy doczekamy się kiedyś osiedli domów wolnostojących, w ogóle bez ogrodzeń, otoczonych tylko zielenią, kwiatami i żywopłotami?

Pieszo i rowerem a nie samochodem

Obsesja posiadania samochodu i jazdy samochodem opanowała dzisiejszych mieszkańców Podkowy. Współczynnik nasycenia pojazdami dwuśladowymi jest tu najwyższy w kraju. Co krok widzi się posesje zamienione w parkingi, na których stacjonuje na co dzień 4, 5 i więcej samochodów,. Przeciętny mieszkaniec Podkowy nie rusza się poza swą działkę inaczej niż samochodem, chociaż od najbliższego sklepu dzieli go zaledwie 200 m, a od szkoły czy kościoła nie więcej niż pół kilometra. Taki obyczaj jest demonstracją dobrobytu i wyrazem aspiracji przeciętnego Podkowianina Leśnego. (...)Ale przecież w nowej, ekologicznej fazie rozwoju Miasta-Ogrodu może i powinno być inaczej. Dystanse nie są tu większe niż 1-1,5 km. Dla zdrowego człowieka pokonanie ich nie jest nadmierną mitręgą, lecz raczej dobrodziejstwem.(...). W innych krajach europejskich ludzie masowo przesiadają się na rowery. Czyż Podkowa nie ma szczególnie sprzyjających warunków, aby do tego stylu dołączyć? Pod warunkiem wszelako, że stworzy się system dogodnych i bezpiecznych ścieżek rowerowych i ciągów pieszych, dobrze oznakowanych przejść przez jezdnie, dwupoziomowych skrzyżowań poprzez torowiska, że będzie funkcjonować sygnalizacja, a szybkość i tonaż pojazdów zostaną ograniczone... No, ale przede wszystkim, że będzie obowiązywała wyższa kultura jazdy, co w naszym Mieście- Ogrodzie powinno oznaczać bezwzględny priorytet pieszego, wózka z dzieckiem, rowerzysty przed pojazdem silnikowym. Niektórzy obejmują tym priorytetem nawet psa, kota, jeża, wiewiórkę, nawet żabę.

Strefa ciszy

Nie chodzi mi o "martwą ciszę skamieniałego skansenu", ale o podwyższone kryteria dopuszczalnej głośności i o eliminację nadmiernego, zbędnego hałasu oraz wibracji. Głównym zagrożeniem ciszy Miasta-Ogrodu jest przerost motoryzacji, brak standardów ochrony przed ich negatywnym wpływem na nasz słuch. Chodzi jednak nie tylko o słuch, ale także o stopień bezpieczeństwa, o zachowanie spokoju, o życiodajny ład w obszarze zamieszkałym. Chodzi o wprowadzenie do statutu Miasta-ogrodu i do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego parametrycznych rozwiązań, w oparciu o - podwyższone wobec ogólnopolskich - standardy głośności i ciszy. Proponuję ustanowienie jakichś norm, w tym zakazu używania sygnału dźwiękowego pojazdów i nadawania muzyki z megafonów publicznych i głośników prywatnych, słyszalnych poza granicami własnej posesji.

Ciągi piesze

Przyszłość Podkowy ekologicznej, przyjaznej życiu i zdrowiu, domaga się restytucji dawnych i stworzenia nowych ciągów pieszych, to znaczy znacznego podniesienia ich rangi w systemie komunikacyjnym miasta, a także podniesienia ich jakości. Dziś są to przeważnie zwykłe wydeptane ścieżki, często - jak w parku miejskim - rozryte przez rowerzystów, pełne kałuż i wykrotów. Chodzi więc o ich rozsądne i nie przesadne utwardzenie (żwirowanie, mostki, przepusty), o umiejętne wyłączenie ich z ruchu kołowego i - co ważniejsze - połączenie w dogodny system tras. Racjonalny plan połączeń powinien pozwalać na to, aby wszędzie można było bezpiecznie i bez nadkładania drogi dojść pieszo, a także dojechać na rowerze, na wrotkach, deskorolce, przejść z wózkiem itd. Wiąże się to z koniecznością drobnych w istocie, a nawet kosmetycznych decyzji wywłaszczeniowych, dotyczących np. odcięcia skosów i narożników posesji, trasowania przejść po granicy działek prywatnych etc. Decyzje te są jednak niezbędne dla skorygowania powstałych zaniedbań planistycznych, dla odtworzenia lub otwarcia przejść w kilku strategicznych punktach komunikacyjnych. Dotyczy to np. rejonu skrzyżowania toru EKD na mostku z rowem melioracyjnym (ul. Jelenia 19), kilku odcinków alei spacerowych wzdłuż toru kolejki, wylotu ul. Grabowej w kierunku Lasu Młochowskiego, zakrętu ul. Sosnowej, trasy wzdłuż rowu melioracyjnego pomiędzy ulicami Jelenią, Myśliwską i Główną (dojście do cmentarza od strony wschodniej) i paru innych miejsc.

Sieć komunikacji kołowej

Reguły ruchu drogowego muszą nie tylko zapewnić dobrą komunikację, ale także wymuszać wyższą kulturę jazdy, zwiększać bezpieczeństwo i ciszę. Uregulowania wymaga sieć dróg jezdnych, przejść i przejazdów, skrzyżowań i rozjazdów, sygnalizacji, oznakowania i tzw. garbów. Rozsądny wydaje się postulat zwiększenia liczby arterii komunikacyjnych dwukierunkowych, dobrze utwardzonych i oznakowanych - a to dla rozładowania nadmiernego ruchu na arteriach istniejących (ul. Brwinowska, 1 Maja, Lipowa, Parkowa, Kwiatowa, Modrzewiowa, Jelenia, Gołębia). Drugi postulat, podnoszony od lat, to wyznaczenie dróg o jednym kierunku ruchu. Trzeci - zwiększenie ilości dróg wylotowych na wschód, południe i północ. Na całym obszarze Miasta-Ogrodu powinna obowiązywać szybkość równa lub mniejsza od dozwolonej na obszarze zabudowanym, a więc poniżej 50 lub nawet 40 km/h, obniżenie głośności silnika do 20 db, a normatyw toksyczności spalin nie może przewyższać poziomu, jaki zapewnia katalizator. Sprawą o pierwszorzędnym znaczeniu wydaje się eliminacja z ruchu pojazdów ciężkich - powyżej 2,5 tony. Trzeba je skierować na obwodnice omijające Podkowę. Wewnętrzny ruch dostawczy można zorganizować za pomocą lżejszych pojazdów. Dzisiaj na prostych odcinkach asfaltu kierowcy pędzą nierzadko z szybkością 100-120 km/h z ryczącym silnikiem i dudniącym głośnikiem, co stanowi wykroczenie drogowe. Nikt tego nie ściga, ale - co ważniejsze - mało kto taką jazdę potępia i piętnuje, chociaż stwarza ona zagrożenie dla życia.

Sieć napowietrzna EKD

Rozwiązaniem przyszłościowym dla całej EKD będzie dalsze rozgałęzienie sieci połączeń: do Błonia, Leszna przez Milanówek, do Książenic i Radziejowic przez Grodzisk, do Nadarzyna i Strzeniówki przez Komorów, oraz połączenie z lotniskiem Okęcie. Lecz sukces tego rozwiązania zapewnić może w przyszłości zmiana trakcji z szynowej na napowietrzną. Zmiana ta powinna nastąpić już w najbliższym dziesięcioleciu dzięki porozumieniu wszystkich zainteresowanych jednostek samorządowych przy wsparciu województwa mazowieckiego. Zapewni ona kilka kapitalnych wymogów nowoczesności w całym paśmie południowo-zachodnim, a mianowicie: wzrost szybkości i mobilności ruchu pasażerskiego, bezgłośność oraz wzrost bezpieczeństwa - głównie przez likwidację dziesiątków niestrzeżonych przejazdów i dzikich przejść przez torowiska. Powstanie oczywiście obiekcja dotycząca kosztów tego przedsięwzięcia. Lecz przy rozłożeniu ich w czasie i na wiele podmiotów finansujących koszt nie wydaje się przerażający, zwłaszcza że akumulacja kapitału nastąpi niebawem (szacowany koszt budowy 1 km linii napowietrznej wraz z przebudową przystanków wynosi wielokrotnie mniej niż budowa 1 km autostrady). Co takie rozwiązanie dałoby Podkowie Leśnej jako miastu-ogrodowi, nietrudno sobie wyobrazić i trudno przecenić. Poza, co oczywiste, poprawą połączeń w wielu kierunkach (pod względem szybkości, częstotliwości, i komfortu jazdy) - poprawę akustyki środowiska i zmniejszenie wibracji w rejonie kolejki, zapewnienie bezpiecznego ruchu kołowego i pieszego w obrębie miasta, pełniejszą integrację pomiędzy północną i południową stroną Podkowy, dziś rozdzielonych torowiskiem. Oznaczałoby to przywrócenie pełnej drożności ulic prostopadłych do torów - 11 Listopada połączyłaby się z Zamkową, Sosnowa z Wiewiórek, Helenowska z Topolową, Iwaszkiewicza z Błońską, Myśliwska z Kościelną - a ponadto likwidację czterech niestrzeżonych przejazdów (będących zresztą w fatalnym stanie) oraz licznych dzikich ścieżek w poprzek torów, a także uruchomienie wielu ciągów pieszych, dotychczas nie istniejących. W sumie - paradoksalnie - kolejka napowietrzna umożliwiałaby, po dziesięcioleciach istnienia Podkowy Leśnej, pełną realizację założenia planu przestrzennego A. Jawornickiego - integrację przestrzeni według zasady "osi krystalizujących": ulic Brwinowskiej - Głównej - Myśliwskiej, wokół parku centralnego, urzędu miasta, kościoła i centrum zakupów oraz stacji głównej. To właśnie byłoby spełnieniem założeń ideowych i przestrzennych Sir Ebenezera Howarda!

Źródła siły, światła i ciepła

Zanim urzeczywistnią się te marzenia, musimy dokończyć dzieła częściowo już zrealizowanego - gazyfikacji i elektryfikacji miasta. Pozwoli to wyeliminować opał węglowy i zadymienie, będące źródłem kwaśnych deszczy. Gazociąg wymaga dokończenia, a sieć elektryczna radykalnej modernizacji - powinna w całości biec pod ziemią dla uniknięcia kłopotliwego i niebezpiecznego zarastania przewodów przez gałęzie. Nie najmniejszym zyskiem byłaby też związana z tym poprawa estetyki środowiska, bo trudno uznać za jego ozdobę żelbetowe słupy, stojące rzędami wzdłuż każdej ulicy. Należałoby również inaczej rozmieścić i zmodernizować stacje transformatorowe, a jeśli już o estetyce mowa, dążyć do utrzymania wszystkich stacji trafo w stylu zabytkowych wieżyczek, tak charakterystycznych dla architektury użytkowej Podkowy. Osobną sprawą jest system oświetlania ulic i obiektów, który powinien być energooszczędny i sterowany komputerowo. Trzeba się też zatroszczyć o ekologiczne ogrzewanie domów i pomieszczeń. I tu oprócz ocieplania budynków z zewnątrz, ogrzewania gazowego i elektrycznego, różnego rodzaju pieców spalających drewno, tanich i bardzo oszczędnych, mam na myśli technikę, która już niebawem przyjmie się powszechnie - dachowe ogniwa słoneczne.

Sieć internetu

Już dziś nie zadowala nas istniejąca przewodowa sieć komunikacji telefonicznej. Zostanie ona niebawem uzupełniona lub wyparta przez telefonię komórkową. Istniejąca sieć telefonii przewodowej (także schowana pod ziemią!) może się natomiast okazać nieoceniona z punktu widzenia instalacji połączeń internetowych, które pozwalają na natychmiastową łączność bez względu na odległość, a także dostęp do wszelkich zasobów wiedzy, banków danych i usług. Szczególne znaczenie sieci internetu przewidywać trzeba dla trzech dziedzin w Podkowie: - biznesu i przedsiębiorczości - edukacji i kultury - działalności twórczej i naukowej A niezależnie od tego - dla użytku osobistego i prywatnej łączności.

Centrum kultury przez duże K

Nie dajmy się jednak zwieść mirażom komputeryzacji ani fantomom internetu. Są to tylko narzędzia, niesłychanie wprawdzie sprawne i wygodne, ale - tylko narzędzia. Służą dobrze tylko ludziom mądrym, przygotowanym intelektualnie i moralnie; głupich ogłupiają jeszcze bardziej. Toteż sieć komputerowo - internetowa nie może pojawić się zamiast edukacji z prawdziwego zdarzenia, zamiast wszechstronnego wychowania tworzącego osnowę rozwoju osobowego, zamiast instytucji kultury i innych instytucji życia społecznego. Internet nie zastąpi nam żywej kultury społecznej, nie zapewni kultury artystycznej, obyczajowej ani religijnej. Nie zapominajmy, że komputer sam powstał i żywi się z bogactwa ludzkiego ducha, a ten duch z obcowania ludzi z ludźmi i oczywiście z siedmiu darów Ducha Świętego. Nawyk uczestniczenia w kulturze musi tworzyć się w naszych rodzinach i w instytucjach - tych, które już powołaliśmy i tych, których jeszcze nie mamy, ale ich potrzebujemy. Wiele z nich funkcjonuje ułomnie z powodów prozaicznych ale nieustępliwych: ubóstwa, niedoinwestowania, niedofinansowania. Muzeum, biblioteka, ośrodek kultury, księgarnia czy szkoły to placówki, które odziedziczyły zły spadek po minionej epoce i nadal jesteśmy przeświadczeni, że na tę "budżetówkę" nie ma pieniędzy, że są to placówki niedochodowe, a więc do likwidacji. Tymczasem potencjał kulturowy Podkowy Leśnej predestynuje ją do odgrywania roli ogólnopolskiej i europejskiej. Podkowa powinna uświadomić sobie własną równorzędność wobec takich pozastołecznych i nie wielkomiejskich ośrodków jak Konstancin, Laski, Kazimierz Dolny czy Zakopane. Dała już bowiem niejednokrotnie próbkę swych możliwości kulturotwórczych przerastających wymiar lokalno-regionalny. Takie inicjatywy jak inauguracja Mszy Beatowej w naszym kościele parafialnym, jak cykl "Spotkań z autorem" w latach 1984 - 86, galeria plastyków w latach 80., działalność "Koła Podkowy" na forum ogólnopolskim i międzynarodowym, cykl imprez i seminariów stowarzyszenia Ogród Sztuk i Nauk "Dźwięk, obraz, słowo, myśl" (od roku 1996) w Muzeum na Stawisku, czy wreszcie planowany Festiwal Bach - Mozart - Chopin 2000 - to przykłady imprez, które są możliwe tylko przy bardzo wysokim poziomie twórców i organizatorów życia kulturalnego. I takich właśnie w Podkowie mamy. A jest tu ponadto potencjał twórczy dyskretnie schowany, nie uspołeczniony lub nie ujawniający się publicznie, zaangażowany gdzie indziej - w stolicy lub za granicą. Kryje się w domach tutejszej inteligencji, w dziesiątkach prywatnych pracowni, bibliotek i warsztatów twórczych. Nasz park miejski wraz z Pałacykiem Kasynem to, wydawałoby się, dla rozwoju kultury (przez wielkie K) fortunne zrządzenie losu. Ten obiekt to perełka nie tylko na skalę mazowiecką, ale i europejską. Wytrzymuje porównanie z parkiem w Łazienkach - w chwili, gdy Stanisław August obrał go na swą siedzibę i rozpoczął kreowanie rezydencji, która stała się świetnym przybytkiem kultury narodowej. Nasz Park powinien już od dawna stać się tym, czym może być - centrum ekologii i kultury bez żadnego cudzysłowu: instytutem, bądź szkołą wyższą, centrum doskonalenia i rozwijania talentów, siedzibą festiwali artystycznych, ośrodkiem imprez sportowych, rekreacyjnych i edukacyjnych w pełni dostępnym dla mieszkańców. A zwłaszcza - centrum towarzyskim naszej młodzieży. To ostatnie wymaganie wynika wprost z zapisu darczyńcy, który ofiarował cały teren wraz z Pałacykiem w wieczyste użytkowanie wspólnoty samorządowej. Jest nieprzyzwoitością i absurdem, żeby Miejski Ośrodek Kultury w Podkowie Leśnej przez ostatnie ćwierćwiecze funkcjonował w barakach stanowiących niechlubną ruinę magazynów ZZK, wzniesionych prowizorycznie w roku 1949. Przez wszystkie te niesłuszne lata w odległości 300 m w linii prostej, w miejscu specjalnie upatrzonym w planie Jawornickiego na zielone centrum życia towarzyskiego, rozrywki, sportu i kultury stoi bezużytecznie, zieje pustką i niszczeje zabytkowy, stylowy Pałacyk. Dewastowany sukcesywnie przez miejscową i przyjezdną chuliganerię na próżno się doprasza, aby tam właśnie przenieść działalność kulturalną na rzecz miejscowego środowiska i na chwałę IV Rzeczypospolitej. Dotychczasowa polityka władz miasta wobec tego obiektu polegała na wykręcaniu się od odpowiedzialności za dobro wspólne wielkiej wartości. Próbowano różnych sposobów, by pozbyć się kłopotu.(...)Wszystkie te próby na szczęście zawiodły. Ale dalsze zasłanianie się brakiem pieniędzy, brakiem koncepcji lub brakiem możliwości skończą się tym, że wojewoda w drodze nadzoru komisarycznego narzuci nam przeznaczenie naszego parku na filię Książenickiego Centrum Edukacji i Rozrywki!

"Szkoła radości"

Powinniśmy dążyć do stworzenia szkoły, której prototypem mogłaby być Casa giocosa w Mantui autorstwa V. Da Feltre, szkoły innej niż zwykle zakłady nauczania stopnia podstawowego lub średniego. Byłoby to rodzajem optymalnej inwestycji w samych siebie, a dokładniej - w przyszłość pokolenia naszych dzieci. W systemie samorządowym i po reformie edukacji powstaje możliwość - a w naszym przypadku narzuca się powinność - wykreowania nowego typu szkoły o autorskim programie edukacji i własnym stylu wychowania. Jest to realne ale i trudne wyzwanie dla wspólnoty samorządowej. Szkoła ta powinna przede wszystkim wygrzebać się spod gruzów państwowego systemu szkolnego, uwolnić od przerostów formalizmu i nauczycielskiej rutyny, wyrwać z reżimu oszczędnościowego. A w ślad za tym - wytworzyć własny klimat, własne metody wychowania i nauczania. A także - nowy rodzaj stosunków między nauczycielem a nauczycielem, wychowawcą a uczniem, szkołą a domem i rodziną, dyrekcją a samorządem i parafią, i wreszcie - pomiędzy placówką szkolną a systemem innych szkół i placówek kulturalnych w środowisku Miasta-Ogrodu. Dziś obserwujemy niemal zupełną separacje i programową izolację jednej szkoły od innych, i szkoły od instytucji kultury, a także od osób spoza szkoły, które mogłyby jej działanie wzbogacić. Szkoła powinna - poprzez swych absolwentów - stać się lokomotywą postępu i nowego myślenia w życiu społecznym Miasta-Ogrodu. Dlatego program wychowania i edukacji musi wyjść od uświadomienia sobie, czemu i komu ma służyć, jakie są perspektywy i cele rozwojowe tej miejscowości i tej wspólnoty. Program szkolny powinien być przesycony tym, co się obecnie nazywa "regionalizmem w nauczaniu" - zawierać odniesienia do lokalnej historii, przyrody, do anegdoty literackiej, życia wybitnych postaci tutejszych mieszkańców, topografii terenu i osobliwości architektury. Powiedzmy wprost - szkoła ma odkryć przed wychowankami ich własne miejsce na ziemi, nauczyć je kochać, znać własną wartość i być z niej dumnym. Nie jest prawdą (lub jest tylko połową prawdy), że obowiązek miasta i samorządu wobec szkoły polega na zapewnieniu godziwych płac nauczycielom i pobudowaniu nowej kubatury dla gimnazjum, bo dawniej wzniesiona już nie wystarcza. Obowiązkiem społeczności miasta i jej władz nie jest stworzyć szkole minimalne warunki istnienia, lecz - ubiegać się o rzecz znacznie trudniejszą i subtelniejszą. Chodzi o zmianę pojmowania jej roli wobec nas wszystkich i młodego pokolenia, o postawienie przed szkołą zadania, by zapewniając wysoki poziom stała się zarazem "szkołą radości". I chodzi również o zbiorowe dopomożenie szkole, by się w tym kierunku przeobraziła. By była zdolna - na wszystkich szczeblach edukacyjnych - do obudzenia różnorodnych zainteresowań, wydobycia wszelkich ukrytych talentów, pasji i możliwości rozwoju osobowego uczniów i, żeby ten proces wiązał się z poczuciem "lat szczęśliwego dzieciństwa, koleżeństwa i przyjaźni" spędzonych w szkole, którą tworzy wspólnota samorządowa Miasta - Ogrodu Podkowa Leśna.

Ład, szyk i elegancja miasta - ogrodu

Czy to już koniec optymistycznego scenariusza na najbliższe dziesięciolecia? Koniec koncertu realistycznych postulatów na początek XXI stulecia w Podkowie Leśnej? Nie, skądże! To raczej zadatek na ciąg dalszy koncertu, to projekt pełen luk i niedopowiedzeń, które zapewne zechcą wypełnić inni. Jedni będą więc postulować kompleksowe rozwiązanie całego splotu zagadnień pt. "ludzie i zwierzęta" z uwzględnieniem nie tylko psów, kotów i papug, ale także dziko żyjących wiewiórek, jeży, zaskrońców, winniczków, jemiołuszek, dzięciołów i sikor. Będą domagali się stworzenia życzliwej biosfery nie tylko dla ludzkiej menażerii lecz dla całej fauny, w tym dla szczególnie ważnych pszczół i ważek świtezianek (calopterix virgo), jako najczulszego wskaźnika czystości środowiska, a zarazem świadectwa naszego humanitaryzmu. Inni, miejmy nadzieję, upomną się o styl i jakość architektury -o nowo wznoszone obiekty i niszczejące zabytki. Inni jeszcze wysuną żądanie lepszej ochrony i bezpieczeństwa całego terenu - ludzi, domów i przyrody - przed szkodnictwem, złodziejstwem, niszczycielstwem i chuligaństwem. Powiedzą: niezbędna jest nam liczebniejsza policja i straż obywatelska, oraz więcej agencji ochrony, w tym wyspecjalizowana jednostka antyterrorystyczna, policja ekologiczna i budowlana, podatkowa itd. (żeby tylko nie prześcignąć ideału państwa policyjnego, circa dwóch policjantów na jednego nauczyciela!). Nie od rzeczy byłoby pomyśleć o wystąpieniu do odpowiedniej komisji sejmowej o zreformowanie lokalnej ordynacji wyborczej tak, by wyłaniała ona silną i lepiej legitymizowaną reprezentację samorządową, a nie taką jak obecna, kiedy każdy radny dysponuje poparciem jedynie mieszkańców własnego kwartału ulic (50 - 100 głosów). Radni powinni przecież mieć dziesięciokrotnie wyższe poparcie swych zwolenników z całej zbiorowości, spośród 2800 ogółu obywateli. (...) Ja jednak skupiłbym się chętniej na programie dopracowywania w szczegółach wyglądu miasta-ogrodu po to, by osiągnęło ono szyk i elegancję dorównującą najlepszym wzorom europejskim i światowym. Cóż to byłby za kontrast z królującym u nas zapyzieniem i zaniedbaniem, z prowizorką i brzydotą naszych przystanków i ulic, skwerów, parków i lasów. Już dziś powinien być rozpisany i rozstrzygnięty kompleksowy konkurs na zagospodarowanie przestrzenne, zabudowanie i urządzenie parkowo-ogrodowe całego zespołu centrum - od składu węgla przy ul. Słowiczej po Urząd Miasta i od trójkąta "Scarlett" do magazynów po ZZK przy Świerkowej. W środku tego kompleksu projektant powinien wykreować stację Miasto-Ogród Podkowa Leśna Główna EKD, która byłaby chlubą miejscowych i wizytówką wobec przyjezdnych. *** Jest wiele przedmiotów troski obywatelskiej i wiele dziedzin, w których może się realizować ideał dobra wspólnego jako celu lokalnej polityki. Dobry gospodarz terenu musi je widzieć, i to wszystkie naraz, a nie każdy z osobna, po uważaniu - raz jeden, raz drugi. Mając przygotowanie i doświadczenie socjologiczne wiem, że powodzenie wszystkich słusznych, możliwych - a i z pozoru niemożliwych - postulatów zależy od jednego podstawowego czynnika - postawy i świadomości ludzi, czyli od "opinio communis", a w następnej kolejności od jakości przywództwa i autorytetu władzy. Reszta - w rękach Opatrzności, która jeśli chce kogo pokarać - to najpierw odbiera mu rozum.



Tekst przygotowany na Jubileusz 75 rocznicy założenia Miasta-Ogrodu Podkowa Leśna, wygłoszony na Walnym Zebraniu Towarzystwa Przyjaciół Miasta-Ogrodu Podkowa Leśna dn. 10 III 2000 r.

* Ubiega się oto wspólnota Miasto-ogród Sokolniki pod Łodzią

+ Osoba, bardzo skądinąd ekologiczna, wyznała ostatnio publicznie: "Czego bym chciała? Żeby powstało w Podkowie centrum integracji społecznej. Tu nie ma tej miejskości, tego ryneczku. Nie ma czegoś takiego, gdzie by mieszkańcy mogli pójść. [...] Może aleja Lipowa, Może teren MOK- u (był taki projekt ryneczku kulturalnego, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie)? A może należałoby zmienić rygorystyczne przepisy dotyczące ul. Brwinowskiej lub 1-go Maja? Rozluźnić je nieco i żeby powstała ulica prawdziwie miejska ..."




Podkowiański Magazyn Kulturalny  [ Strona główna ]  [ Archiwum ]